13 lutego 2013

Sherlock Holmes po rosyjsku.

Witajcie,
według planu w tym miesiącu miała być recenzja i odcinek - zatem na pierwszy ogień idzie książka. Niedawno w mojej skrzynce pocztowej wylądowała gruba biała koperta z logo Wydawnictwa Dobre Historie. W środku znalazłem niedużą książeczkę z naprawdę zachęcającą okładką. Nie od wczoraj bowiem bardzo podoba mi się estetyka retro - zresztą BatstaB, w którym basuje jako Baron Kruger jest osadzony silnie właśnie w takim nastroju - retro, steampunk, wiktoriana.



Tak więc pierwszy rzut oka na okładkę nie pozostawił mi złudzeń - miły prezent na odpoczynek po cięższych pozycjach. Tylko z autorem kłopot. Literatura rosyjska na naszym rynku to z jednej strony klasycy - Dostojewski, Bułhakow, Tołstoj, Suworow, a z drugiej pomnikowe postacie SF - pochodzący z Rosji Asimov czy bracia Strugaccy. Z pewnością pamiętacie odcinek oparty na opowiadaniu Anatolija Dnieprowa. Natomiast obecnie wśród poczytnym najłatwiej natknąć się na kryminały Akunina. I to wszystko? Oczywiście, że nie.

Tym razem jednak wylądowałem na nieznanej planecie - Aleksander Ławrow. Nazwisko pisarza, przyznaję, spotkałem po raz pierwszy i wczytawszy się w króciutki wstęp naszła mnie myśl - dlaczego nic o nim nie wiem? To proste, nasza obecna kultura, szczególnie popularna, zwrócona jest na zachód Europy i za ocean. Wschód wydaje się tą brzydszą siostrą z mniejszym posagiem. A jak to zwykle w takich bajkach bywa - prawda jest zupełnie inna.

Ale dość dygresji - o książce! Powieść Ławrowa pod tytułem "W otchłani Imatry" to kryminał pełną gębą. Mamy tutaj wszystkie rekwizyty potrzebne do zbudowania atmosfery tajemnicy i rozbudzenia ciekawości czytelnika: tajemniczy zgon, podróżny z dalekiego kraju, dziedziczka fortuny, która z podlotka staje się kobietą, egzotyczna okolica, podróż i .... głównego bohatera, który pojawia się bardzo późno. Metody Kobyłkin należy do bohaterów starego typu, raczej spod znaku herbaty i fotela, niż płaszcza i szpady. Sympatyczny starszy pan, który bawi się w podchody z innymi bohaterami książki i wreszcie z samym czytelnikiem odsłaniając mu swoje wnioski po kawałku i dozując niczym lekarstwo. Cierpliwi dostaną jednak swoją nagrodę..


Na okładce książki naczelny grafik wydawnictwa, Michał Oracz, przedstawił mroczny i tajemniczy dworzec kolejowy w małym miasteczku - to dobra podpowiedź, gdy zastanowimy się dla kogo to książka? Moim zdaniem to właśnie idealna lektura na podróż - małe i lekkie wydanie przyjemnie mieści się w kieszeni kurtki, szybkie rozdziały, zwarta fabuła bez zbędnych udziwnień. Pod koniec jednak przyda się trochę koncentracji by nadążyć za tokiem rozumowania głównego bohatera. Ale takich momentów jest niewiele - to raczej szybkie i przyjemne czytadło. Jeżeli lubicie steampunk okraszony nutką tajemnicy - tak, to będzie dla Was. Ale nie spodziewam się, by "W otchłani Imatry" kogokolwiek rzuciła na kolana.

W zestawieniu z dzisiejszą pop-kulturą książka wydaje się ... mocno ugrzeczniona - w treści, w kreacji bohaterów, w samej fabule. Ale to z pewnością dlatego, że codziennie w obiegu informacyjnym brniemy wśród trupów, gwałtów, wojen i afer. Współczesny odbiorca jest już mocno znieczulony i by go poruszyć trzeba znacznie więcej. A przypominam, że ta powieść pochodzi z zupełnie innych czasów i czytając warto wziąć na to poprawkę.

Książka Ławrowa otwiera cykl, który ma ciągnąć się przez kolejne powieści. Bez wypieków ale czekam, a z drugiej - może się jeszcze rozkręci? Na pewno chętnie to sprawdzę!

Jak zawsze dla cierpliwych na koniec - nagroda - fragment do posłuchania!!
I oczywiście muzyka ze słuchowiska - do pobrania i posłuchania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

sprawdź komentarz