Witajcie,
niedawno minęło 200 lat od pierwszej publikacji "Baśni braci Grimm". Wiele z nich weszło na stałe do kanonu kultury popularnej, choć funkcjonują w wersjach dalekich od oryginału. Kultura popularna dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku lubi historie bez kantów, szczególnie jeśli widzem lub słuchaczem ma być dziecko - grunt to pokazać mu coś ładnego, melodyjnego, ciepłego i z dobrym zakończeniem...
Baśnie braci Grimm były jednak inne, powstały w czasach innej kultury i inna jest ich rola. W tekstach zaklęte są stare surowe zasady dawnej moralności. Próżno w nich szukać ciepłego świata znanego z późniejszych ekranizacji, choćby autorstwa animatorów Disney'a. Nie... u Grimmów las jest mroczny i straszny, czarownice są przerażające, bestie krwawe, a zasady śmiertelnie proste - karą za przewinienie jest śmierć lub cierpienie. Ale można i trzeba w okrutnym świecie pozostać człowiekiem dobrym, choć nie zawsze można liczyć na nagrodę. Przynajmniej nie tutaj...
Przygotowałem dla Was tryptyk złożony z trzech baśni, zdecydowanie mniej znanych. Pokazują one Grimmów od tej prawdziwie przerażającej strony. W końcu nie na darmo w języku angielskim wyraz "grim" oznacza coś lub kogoś ponurego, mrocznego...
Tłumaczenia odnalazłem w sieci, autorami ich są Beata Sadzenica i Jacek Fijołek. Życzę Wam miłego słuchania, a w nadchodzącym roku... wielu pięknych historii z Waszym udziałem, lub bez.... Uważajcie na Siebie...
"Tryptyk braci Grimm"
1. Bracia Grimm - Sowa
2. Bracia Grimm - Posłańcy Śmierci
3. Bracia Grimm - Śpiewająca Kość
Pobierz muzykę do odcinka - "Strachy dzieciństwa"
Wydaje mi się, że posłowie w tym odcinku nie będzie konieczne... kolorowych koszmarów!
26 grudnia 2012
17 grudnia 2012
Recenzja: Stephen King "Pod kopułą"
Zaczynamy coś nowego,
oprócz słuchowisk brakowało tutaj zawsze rozmowy o tym, co warto, lub czego nie warto przeczytać. Czasem wspomniałem o jakimś filmie, książce, czy płycie, w "Zgrzytach z krypty" staram się polecać i sugerować, ale mam poczucie, że to wciąż za mało. Dlatego co jakiś czas będą pojawiać się tutaj recenzję tego co akurat uda mi się przeczytać. Oczywiście subiektywne do szpiku kości więc tych o innym zdaniu już teraz gorąco zapraszam do odcinania się i dyskusji w komentarzach - porozmawiajmy o książkach!
Na pierwszy ogień idzie właśnie ukończone przeze mnie "Pod kopułą" Stephena Kinga. Mistrz niedawno obchodził urodziny, z tej okazji sięgnąłem na zawaloną książkami półkę i ściągnąłem jedną z grubszych - w końcu nie ma to jak poręczna, prawie 1000-stronnicowa, lektura do autobusu, tramwaju czy metra. Ale powiem Wam szczerze, że tak się wciągnąłem, że niewygodny format po prostu musiał przestać przeszkadzać. Od razu jednak uprzedzam - nie jestem wobec Kinga bezkrytyczny. W drogę zatem!
Historia rozgrywa się w małym amerykańskim miasteczku w stanie Maine (matecznik horroru, ukochana Nowa Anglia E.A. Poe i Lovecrafta), w którym mieszka w rzeczywistości sam autor. Nagle i niespodziewanie miasteczko zostaje odcięte od świata za pomocą niewidzialnej bariery. Malutka społeczność stałych mieszkańców i przypadkowo zamkniętych próbuje zrozumieć ten fenomen, potem nauczyć się w nim żyć by doczekać ratunku, choć nie bardzo wiadomo kto ma go zapewnić (bo armia i policja są bezradne), wreszcie próbują po prostu przeżyć.
Co się dzieje, gdy na dłuższy czas zamyka się razem grupę przypadkowych ludzi? Łatwo się domyślić - budzą się najstraszniejsze demony, nie trzeba tu żadnych paranormalnych straszydeł. W powieści "Pod kopułą" bać będziemy się człowieka i tego co w nim drzemie, co z niego wychodzi w ekstremalnej sytuacji. Największą zaletą powieści jest jej strona techniczna - King podchodził do niej kilka razy (jak pisze w posłowiu), długo konsultował szczegóły dotyczące sprzętu, czy pracy służb. Opłaciło się, obraz miasta jest realistyczny, bohaterowie wiarygodni. To co jednak najlepiej gra w powieści to jej narracja - prowadzona prawdziwie filmowo - z kilku kamer. Krótkie podrozdziały koncentrują się na konkretnych bohaterach, losach przedmiotów, czy zdarzeniach, zupełnie jak ujęcia filmowe. Dzięki temu jest bardzo dynamicznie i wielowątkowo (trudno zliczyć ilu bohaterów King wstawia i zestawia tu ze sceny!).
Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza, podobnych historii o zamknięciu i mrocznej stronie cywilizowanych z pozoru ludzi mamy wiele. Warto tę książkę przeczytać ze względu na narracje - to przyjemne czytadło, które nie zmieni naszego pojęcia o gatunku (jak na przykład "To" czy "Lśnienie"), ale dostarczy przyjemnej rozrywki... a przecież o to chodzi!
No dobrze, ale nie jest idealnie. Niestety moi znajomi podczas czytania uchylili mi rąbek tajemnicy dotyczący zakończenia. Ja tego oczywiście nie zrobię, ale przyznam im rację - King niestety ma kłopoty z zakończeniami książek. Tu jest podobnie, rozbuchana maszyna akcji łapie zadyszkę pod koniec. Ale mi zabawy to nie zepsuło. Polecam, choć szczerze mam nadzieję, że ktoś to kiedyś zekranizuje - bo "Pod kopułą" nadaje się idealnie na scenariusz serialu, znacznie lepiej niż na książkę, która jednak pozostawia niedosyt. W serialu wydarzenia tak poprowadzone miałyby lepsza dynamikę, fabuła lepiej by wybrzmiała. Może HBO albo Showtime to podchwycą kiedyś?
oprócz słuchowisk brakowało tutaj zawsze rozmowy o tym, co warto, lub czego nie warto przeczytać. Czasem wspomniałem o jakimś filmie, książce, czy płycie, w "Zgrzytach z krypty" staram się polecać i sugerować, ale mam poczucie, że to wciąż za mało. Dlatego co jakiś czas będą pojawiać się tutaj recenzję tego co akurat uda mi się przeczytać. Oczywiście subiektywne do szpiku kości więc tych o innym zdaniu już teraz gorąco zapraszam do odcinania się i dyskusji w komentarzach - porozmawiajmy o książkach!
Na pierwszy ogień idzie właśnie ukończone przeze mnie "Pod kopułą" Stephena Kinga. Mistrz niedawno obchodził urodziny, z tej okazji sięgnąłem na zawaloną książkami półkę i ściągnąłem jedną z grubszych - w końcu nie ma to jak poręczna, prawie 1000-stronnicowa, lektura do autobusu, tramwaju czy metra. Ale powiem Wam szczerze, że tak się wciągnąłem, że niewygodny format po prostu musiał przestać przeszkadzać. Od razu jednak uprzedzam - nie jestem wobec Kinga bezkrytyczny. W drogę zatem!
Historia rozgrywa się w małym amerykańskim miasteczku w stanie Maine (matecznik horroru, ukochana Nowa Anglia E.A. Poe i Lovecrafta), w którym mieszka w rzeczywistości sam autor. Nagle i niespodziewanie miasteczko zostaje odcięte od świata za pomocą niewidzialnej bariery. Malutka społeczność stałych mieszkańców i przypadkowo zamkniętych próbuje zrozumieć ten fenomen, potem nauczyć się w nim żyć by doczekać ratunku, choć nie bardzo wiadomo kto ma go zapewnić (bo armia i policja są bezradne), wreszcie próbują po prostu przeżyć.
Co się dzieje, gdy na dłuższy czas zamyka się razem grupę przypadkowych ludzi? Łatwo się domyślić - budzą się najstraszniejsze demony, nie trzeba tu żadnych paranormalnych straszydeł. W powieści "Pod kopułą" bać będziemy się człowieka i tego co w nim drzemie, co z niego wychodzi w ekstremalnej sytuacji. Największą zaletą powieści jest jej strona techniczna - King podchodził do niej kilka razy (jak pisze w posłowiu), długo konsultował szczegóły dotyczące sprzętu, czy pracy służb. Opłaciło się, obraz miasta jest realistyczny, bohaterowie wiarygodni. To co jednak najlepiej gra w powieści to jej narracja - prowadzona prawdziwie filmowo - z kilku kamer. Krótkie podrozdziały koncentrują się na konkretnych bohaterach, losach przedmiotów, czy zdarzeniach, zupełnie jak ujęcia filmowe. Dzięki temu jest bardzo dynamicznie i wielowątkowo (trudno zliczyć ilu bohaterów King wstawia i zestawia tu ze sceny!).
Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza, podobnych historii o zamknięciu i mrocznej stronie cywilizowanych z pozoru ludzi mamy wiele. Warto tę książkę przeczytać ze względu na narracje - to przyjemne czytadło, które nie zmieni naszego pojęcia o gatunku (jak na przykład "To" czy "Lśnienie"), ale dostarczy przyjemnej rozrywki... a przecież o to chodzi!
No dobrze, ale nie jest idealnie. Niestety moi znajomi podczas czytania uchylili mi rąbek tajemnicy dotyczący zakończenia. Ja tego oczywiście nie zrobię, ale przyznam im rację - King niestety ma kłopoty z zakończeniami książek. Tu jest podobnie, rozbuchana maszyna akcji łapie zadyszkę pod koniec. Ale mi zabawy to nie zepsuło. Polecam, choć szczerze mam nadzieję, że ktoś to kiedyś zekranizuje - bo "Pod kopułą" nadaje się idealnie na scenariusz serialu, znacznie lepiej niż na książkę, która jednak pozostawia niedosyt. W serialu wydarzenia tak poprowadzone miałyby lepsza dynamikę, fabuła lepiej by wybrzmiała. Może HBO albo Showtime to podchwycą kiedyś?
9 grudnia 2012
Sex, blood and rock'n'roll.
Rzutem na taśmę przed świętami i nowym rokiem zapraszam na kolejny odcinek - tym razem z pogranicza grozy i pop-kultury, krótki, wampiryczny i makabryczny.
Tekst nadesłał Ernest Fałkowski, muzyka powstała z użyciem kontrabasu (premiera tego instrumentu u nas).
Zapraszam do słuchania i komentowania!
27 października 2012
Króliki i świnki morskie...
Witajcie,
Dziś będzie znów o szalonych naukowcach i ich zabawkach. Sformułowanie "królik doświadczalny", a po angielsku odsyłające do świnek morskich, funkcjonuje w naszym potocznym języku i rozumowaniu. Nie dziwi, nie przeraża, nie smuci. A jednak powstało opisując los realnego istnienia. My także jesteśmy materiałami eksperymentów: społecznych, gospodarczych, reklamowych czy informacyjnych. Na szczęście nie wszystkie są bolesne. A i sami eksperymentujemy, nierzadko będąc w tych badaniach naprawdę szaleni - testujemy naszych bliskich, przyjaciół, ludzi których spotykamy, testujemy wreszcie i nasze zwierzęta próbując je tak często uczłowieczać, uczyć, wychowywać...
Człowiek jako jedno z niewielu zwierząt na świecie nie pozostaje zadowolony z samego faktu, że jest i może być. Chce więcej, chce kontrolować, tworzyć, przetwarzać, rządzić. Może dlatego też chce mieć taką siłę jak Bóg czy natura (zależenie od tego w co wierzy), siłę tworzenia nowego życia. W alchemii znamy tworzenie homunkulusa, w magii znany gest golem i sobowtór, a wierzeniach z Haiti - zombie. To wszystko produkty szalonego wyścigu, gdzie przecięcie wstążki na mecie oznacza przekroczenie ostatecznej granicy stworzenia - możemy stwarzać sami siebie. W tej metodzie jest szaleństwo.
I o tym właśnie dzisiejszy odcinek - zapraszam serdecznie!
Pobierz odcinek - Paweł Leszczyński - "Komputerowa tęcza" (ok 30 minut)
Pobierz muzykę z odcinka - "Człowiek doświadczalny"
Czekam na Wasze wrażenia, teksty, listy, komentarze, myśli.
Kolorowych koszmarów!!
Dziś będzie znów o szalonych naukowcach i ich zabawkach. Sformułowanie "królik doświadczalny", a po angielsku odsyłające do świnek morskich, funkcjonuje w naszym potocznym języku i rozumowaniu. Nie dziwi, nie przeraża, nie smuci. A jednak powstało opisując los realnego istnienia. My także jesteśmy materiałami eksperymentów: społecznych, gospodarczych, reklamowych czy informacyjnych. Na szczęście nie wszystkie są bolesne. A i sami eksperymentujemy, nierzadko będąc w tych badaniach naprawdę szaleni - testujemy naszych bliskich, przyjaciół, ludzi których spotykamy, testujemy wreszcie i nasze zwierzęta próbując je tak często uczłowieczać, uczyć, wychowywać...
Człowiek jako jedno z niewielu zwierząt na świecie nie pozostaje zadowolony z samego faktu, że jest i może być. Chce więcej, chce kontrolować, tworzyć, przetwarzać, rządzić. Może dlatego też chce mieć taką siłę jak Bóg czy natura (zależenie od tego w co wierzy), siłę tworzenia nowego życia. W alchemii znamy tworzenie homunkulusa, w magii znany gest golem i sobowtór, a wierzeniach z Haiti - zombie. To wszystko produkty szalonego wyścigu, gdzie przecięcie wstążki na mecie oznacza przekroczenie ostatecznej granicy stworzenia - możemy stwarzać sami siebie. W tej metodzie jest szaleństwo.
I o tym właśnie dzisiejszy odcinek - zapraszam serdecznie!
Pobierz odcinek - Paweł Leszczyński - "Komputerowa tęcza" (ok 30 minut)
Pobierz muzykę z odcinka - "Człowiek doświadczalny"
Czekam na Wasze wrażenia, teksty, listy, komentarze, myśli.
Kolorowych koszmarów!!
30 września 2012
Urodziny króla
Witajcie,
dziś wspominkowo i troszkę sentymentalnie. A to dlatego, że w tym tygodniu urodziny miał chyba najpłodniejszy pisarz, wśród straszycieli - Stephen King. Przyznaję, że mnie zadziwił, bo świętował zaledwie 65-lecie. Patrząc na listę publikacji zastanawiam się kiedy on to wszystko napisał? A jeśli do tego dodać jeszcze setki nawiązań do jego twórczości w innych książkach, komiksach, filmach i muzyce widać wielkie uniwersum grozy, które King stworzył. Ma ono swoje stałe punkty i miejsca, między innymi miasteczko Derry, czy inne okolice Nowej Anglii.
Moją pierwszą książką Kinga było "Misery", mocny cios na początek. Przez wiele lat śmiałem się z tego autora, bo wydawało mi się, że pisze tak dużo, że jest raczej automatem i tylko zastanawia się czy tym razem zaatakuje nas toster, czy suszarka. Ale z biegiem lat zmieniłem zdanie i dziś chętnie po niego sięgam. Jest doskonałym obserwatorem kultury, zna swój kraj i krajan jak własną kieszeń, a do tego świetnie przedłuża tradycję klasyków (Lovecraft i Poe) dodając wiele od siebie. Dziś sam jest ikoną i żywą legendą o podobnym statusie, co pomnikowi pisarze grozy. Ma to szczęście, w przeciwieństwie do tamtych, że może liczyć na docenienie ze strony współczesnych.
A to, co zawsze uwielbiałem w jego książkach, to nawiązania do amerykańskiej kultury popularnej, w jego książkach bohaterowie słuchają piosenek, do których nie raz docierałem. To doskonały zabieg, nie tylko uwiarygadniał jego historie, ale i przenosił czytelnika z odległych krain (takich jak Polska) do jego Ameryki. Bo USA Stephena Kinga jest inne niż to, które znamy z serwisów informacyjnych, reality show popularnych muzycznych kanałów, czy z reklam. Jego USA nie jest tak pokiereszowane psychicznie jak to po tragedii WTC, z tęsknotą i sentymentem patrzy na czasy rock'n'rolla, zasłuchuje się w klasykach lat 60-tych i popija kawę w przydrożnych motelach, przejadając hamburgery. Dla mnie jest to dość magiczne...
Kwintesencją tej magicznej Ameryki jest zespół Rock Bottom Reminders - band autorów, w którym King nie raz występował, a wraz z nim sławy amerykańskiej kultury popularnej, jak choćby Matt Groening, Posłuchajcie jasnej strony pisarza mroku.
Podobno King pracuje nad kontynuacją "Lśnienia", z pewnością nas zaskoczy nie raz. Jego syn, Joe Hill, także pisze. Na półce mam jego książkę "20th Century Ghosts", która spokojnie czeka na swój czas.
Kolorowych koszmarów!!!
dziś wspominkowo i troszkę sentymentalnie. A to dlatego, że w tym tygodniu urodziny miał chyba najpłodniejszy pisarz, wśród straszycieli - Stephen King. Przyznaję, że mnie zadziwił, bo świętował zaledwie 65-lecie. Patrząc na listę publikacji zastanawiam się kiedy on to wszystko napisał? A jeśli do tego dodać jeszcze setki nawiązań do jego twórczości w innych książkach, komiksach, filmach i muzyce widać wielkie uniwersum grozy, które King stworzył. Ma ono swoje stałe punkty i miejsca, między innymi miasteczko Derry, czy inne okolice Nowej Anglii.
Moją pierwszą książką Kinga było "Misery", mocny cios na początek. Przez wiele lat śmiałem się z tego autora, bo wydawało mi się, że pisze tak dużo, że jest raczej automatem i tylko zastanawia się czy tym razem zaatakuje nas toster, czy suszarka. Ale z biegiem lat zmieniłem zdanie i dziś chętnie po niego sięgam. Jest doskonałym obserwatorem kultury, zna swój kraj i krajan jak własną kieszeń, a do tego świetnie przedłuża tradycję klasyków (Lovecraft i Poe) dodając wiele od siebie. Dziś sam jest ikoną i żywą legendą o podobnym statusie, co pomnikowi pisarze grozy. Ma to szczęście, w przeciwieństwie do tamtych, że może liczyć na docenienie ze strony współczesnych.
A to, co zawsze uwielbiałem w jego książkach, to nawiązania do amerykańskiej kultury popularnej, w jego książkach bohaterowie słuchają piosenek, do których nie raz docierałem. To doskonały zabieg, nie tylko uwiarygadniał jego historie, ale i przenosił czytelnika z odległych krain (takich jak Polska) do jego Ameryki. Bo USA Stephena Kinga jest inne niż to, które znamy z serwisów informacyjnych, reality show popularnych muzycznych kanałów, czy z reklam. Jego USA nie jest tak pokiereszowane psychicznie jak to po tragedii WTC, z tęsknotą i sentymentem patrzy na czasy rock'n'rolla, zasłuchuje się w klasykach lat 60-tych i popija kawę w przydrożnych motelach, przejadając hamburgery. Dla mnie jest to dość magiczne...
Kwintesencją tej magicznej Ameryki jest zespół Rock Bottom Reminders - band autorów, w którym King nie raz występował, a wraz z nim sławy amerykańskiej kultury popularnej, jak choćby Matt Groening, Posłuchajcie jasnej strony pisarza mroku.
Podobno King pracuje nad kontynuacją "Lśnienia", z pewnością nas zaskoczy nie raz. Jego syn, Joe Hill, także pisze. Na półce mam jego książkę "20th Century Ghosts", która spokojnie czeka na swój czas.
Kolorowych koszmarów!!!
20 września 2012
Magia zapomnianego instrumentu....
Witajcie,
spełniając obietnicę przynajmniej jednego wpisu tygodniowo chciałbym zabrać Was dziś w podróż do początków ubiegłego wieku. Jednocześnie były to początki niesamowitej rewolucji muzycznej, nie tylko w dziedzinie jej wykonywania, ale także rewolucji na rynku muzycznym.
W dzisiejszych czasach kupowanie muzyki z pomocą internetu, słuchanie jej z radia, lub płyt jest oczywiste, kiedyś by posłuchać nagrań potrzebny był żywy wykonawca obecny na sali. Jednak wraz z wynalazkiem telefonu i możliwości przesyłania głosu na odległość pojawił się pomysł by to samo zrobić z muzyką.
Thaddeus Cahill postanowił wcielić w życie wyjątkowy pomysł i stworzyć machinę, która nie tylko będzie mechaniczną orkiestrą odgrywającą znane utwory, ale także za pomocą sieci kabli będzie mogła przesyłać muzykę do odbiorców, którzy zechcą się z nią połączyć. Czyż nie jest to podobne do dzisiejszych systemów kupowania muzyki, takich jak choćby I-Tunes? A mówimy o początkach dwudziestego wieku!
Maszyna powstała i działała... czemu tak niewiele o niej się dziś mówi? Zobaczcie bardzo ciekawy dwuczęściowy dokument na ten temat. Film jest po angielsku, dla osób z dysfunkcją wzroku mam dobrą wiadomość - lektor opisuje na tyle plastycznie, że bez oglądania zestawionych zdjęć można dowiedzieć się jak powstało i działało Telharmonium.
Część 1
Częśc 2
Kolorowych koszmarów!
spełniając obietnicę przynajmniej jednego wpisu tygodniowo chciałbym zabrać Was dziś w podróż do początków ubiegłego wieku. Jednocześnie były to początki niesamowitej rewolucji muzycznej, nie tylko w dziedzinie jej wykonywania, ale także rewolucji na rynku muzycznym.
W dzisiejszych czasach kupowanie muzyki z pomocą internetu, słuchanie jej z radia, lub płyt jest oczywiste, kiedyś by posłuchać nagrań potrzebny był żywy wykonawca obecny na sali. Jednak wraz z wynalazkiem telefonu i możliwości przesyłania głosu na odległość pojawił się pomysł by to samo zrobić z muzyką.
Thaddeus Cahill postanowił wcielić w życie wyjątkowy pomysł i stworzyć machinę, która nie tylko będzie mechaniczną orkiestrą odgrywającą znane utwory, ale także za pomocą sieci kabli będzie mogła przesyłać muzykę do odbiorców, którzy zechcą się z nią połączyć. Czyż nie jest to podobne do dzisiejszych systemów kupowania muzyki, takich jak choćby I-Tunes? A mówimy o początkach dwudziestego wieku!
Maszyna powstała i działała... czemu tak niewiele o niej się dziś mówi? Zobaczcie bardzo ciekawy dwuczęściowy dokument na ten temat. Film jest po angielsku, dla osób z dysfunkcją wzroku mam dobrą wiadomość - lektor opisuje na tyle plastycznie, że bez oglądania zestawionych zdjęć można dowiedzieć się jak powstało i działało Telharmonium.
Część 1
Częśc 2
Kolorowych koszmarów!
11 września 2012
Powrót do domu.
Wracam,
do audycji, muzycznie do korzeni, a tematycznie do dawnych opowieści niezwykłych - jestem i zostaję z Wami podejmując niniejszym zobowiązanie by co tydzień umieszczać coś na blogu, nie zawsze słuchowisko, ale zadbam o to by raz w tygodniu coś się tutaj pojawiało.
Tymczasem zapraszam na długo wyczekiwany (przeze mnie) odcinek!!
Posłuchaj i pobierz: Guy de Maupassant - "Tchórz" (ok 31 minut)
Czekam na Wasze komentarze, opinie, sugestie, wrażenia - piszcie!!!
Kolorowych koszmarów!
16 sierpnia 2012
Wojna światów na świecie..
Na wstępie przepraszam, że długo nie zamieszam żadnych nowych słuchowisk, ale zwyczajnie wakacje przygniotły mnie pracą. Mam nadzieje, że niedługo będę mógł pochwalić się efektami tej pracy - przygotowuję bowiem specjalny album z muzyką dedykowany grze planszowej Alien Frontieres. Płyta jest na ukończeniu, będzie gotowa do września, będę Was informował o tym projekcie także tutaj. A wraz z ukończeniem płyty wracam do nagrywania odcinków!!
Tymczasem gorąco polecam lekturę najnowszego wydania tygodnika "Polityka" - jest tam artykuł na temat najważniejszego ze wszystkich słuchowisk - "Wojny Światów" w adaptacji George'a Orwella. Z tekstu można dowiedzieć się nie tylko o recepcji tego niesamowitego dzieła, ale także jego kolejnych wersjach - podobne dwie emisje miały miejsce w Ameryce Południowej, gdzie wywołały jeszcze większe zamieszanie - zachęcam do lektury, a poniżej link do niedoścignionego oryginału.
kolorowych koszmarów kochani!
17 maja 2012
Na krańce światów....
Witajcie,
oto obiecany majowy odcinek - już trzydziesty pierwszy! Do Audycji powraca Samotnik z Providence i tym razem zabiera nas w wyjątkowy rejs po krainie swoich snów. W przeciwieństwie do poprzedniego jego opowiadania tu prezentowanego, nie będzie groźnie, strasznie i w nastroju gotyckim. Przeciwnie - onirycznie i poetycko, ale równie pięknie.
Zapraszam Was na wyjątkowy rejs w nieznane Białym Statkiem
POBIERZ: Howard Phillips Lovecraft - Biały Statek (około 30 minut)
Pobierz: "Przez fale donikąd" - muzyka do odcinka
Jak zwykle zapraszam do komentowania!!! Może macie sugestie kolejnych propozycji?
Kolorowych koszmarów...
oto obiecany majowy odcinek - już trzydziesty pierwszy! Do Audycji powraca Samotnik z Providence i tym razem zabiera nas w wyjątkowy rejs po krainie swoich snów. W przeciwieństwie do poprzedniego jego opowiadania tu prezentowanego, nie będzie groźnie, strasznie i w nastroju gotyckim. Przeciwnie - onirycznie i poetycko, ale równie pięknie.
Zapraszam Was na wyjątkowy rejs w nieznane Białym Statkiem
POBIERZ: Howard Phillips Lovecraft - Biały Statek (około 30 minut)
Pobierz: "Przez fale donikąd" - muzyka do odcinka
Jak zwykle zapraszam do komentowania!!! Może macie sugestie kolejnych propozycji?
Kolorowych koszmarów...
14 maja 2012
Małe miasteczko na krańcu Teksasu po katarstrofie... słuchowisko dla wydawnictwa Piąty Peron.
Witajcie,
w oczekiwaniu na nowy odcinek polecam Wam słuchowisko, które opracowałem dla wydawnictwa Piąty Peron - to fragment powieści Santa Olivia, postapokaliptycznej historii z meksykańskiego pogranicza w niedalekiej przyszłości - zapraszam do słuchania, komentowania, a książkę znajdziecie w księgarniach!
Kliknij tu by otworzyć odtwarzacz wydawnictwa i posłuchaj!
w oczekiwaniu na nowy odcinek polecam Wam słuchowisko, które opracowałem dla wydawnictwa Piąty Peron - to fragment powieści Santa Olivia, postapokaliptycznej historii z meksykańskiego pogranicza w niedalekiej przyszłości - zapraszam do słuchania, komentowania, a książkę znajdziecie w księgarniach!
Kliknij tu by otworzyć odtwarzacz wydawnictwa i posłuchaj!
10 kwietnia 2012
Ci szaleni naukowcy i ich szalone maszyny.... trzydziesty odcinek!!
Tak jest!
To już trzydzieste spotkanie z Audycją Trzecie Oko - gratuluję wszystkim, którzy dotarli ze mną do tego momentu i dziękuję tym, którzy do nas dołączali. Nie mam pojęcia jaka jest słuchalność Audycji, nie wiem za bardzo jaki jest jej odbiór, ale wiem, że cały czas sprawia mi to przyjemność, więc w ramach rzadkich wolnych chwil projekt będzie kontynuowany!
A tymczasem coś na długi wiosenny wieczór - opowiadanie o naukowcu napisane przez naukowca. Radziecka fantastyka kryje wiele tajemnic, oto jedna z nich - miłego słuchania.
POBIERZ: Anatolij Dnieprow - Suema (około 1 godzina)
POBIERZ: Gdzie zaczyna się człowiek? - muzyka do odcinka
Kolorowych koszmarów!
To już trzydzieste spotkanie z Audycją Trzecie Oko - gratuluję wszystkim, którzy dotarli ze mną do tego momentu i dziękuję tym, którzy do nas dołączali. Nie mam pojęcia jaka jest słuchalność Audycji, nie wiem za bardzo jaki jest jej odbiór, ale wiem, że cały czas sprawia mi to przyjemność, więc w ramach rzadkich wolnych chwil projekt będzie kontynuowany!
A tymczasem coś na długi wiosenny wieczór - opowiadanie o naukowcu napisane przez naukowca. Radziecka fantastyka kryje wiele tajemnic, oto jedna z nich - miłego słuchania.
POBIERZ: Anatolij Dnieprow - Suema (około 1 godzina)
POBIERZ: Gdzie zaczyna się człowiek? - muzyka do odcinka
Kolorowych koszmarów!
20 lutego 2012
Czego się boisz?
Powiadają, że tylko głupi niczego się nie boją. Moim zdaniem to prawda, każdy się czegoś boi... ale strach strachowi nigdy nie jest równy - a kiedy Was dopadł ostateczny strach?
Posłuchajcie opowieści o tym co może być tak przerażające, że zostaje w człowieku na zawsze.
Życzę mocnych wrażeń i kolorowych koszmarów!
15 lutego 2012
WYWIAD: Premake, czyli hołd dla starego kina - rozmowa z twórcą gatunku.
Witajcie,
dziś mam dla Was coś wyjątkowego. Szukając inspiracji do muzyki i słuchowisk w czeluściach internetu natrafiłem na niesamowicie ciekawe zjawisko, trailery znanych filmów przedstawiających ich wizję jak zostałyby nakręcone w latach czterdziestych, lub pięćdziesiątych. Taki rodzaj króciutkich filmów nazywany jest "premake" - czyli mieszanka słowa "remake" oznaczająca powtórne wyprodukowanie filmu w nowej wersji z przedrostkiem "pre" odsyłającym nas do przeszłości. Przykład? Zobaczcie jak wyglądałby film "Pogromcy Duchów" gdyby nakręcono go w 1954 roku!
W internecie takich perełek jest znacznie więcej, a najciekawszym i głównych ich twórcą jest Ivan Guerrero - producent filmowy, który wpadł na doskonały pomysł odświeżania klasycznych dziś filmów poprzez przerabiania je na jeszcze starsze. Pomysł nie łatwy, ale moim zdaniem wręcz genialny.
Zachwycony pracami Ivana napisałem do niego list z prośbą o wywiad i kilkoma pytaniami. Po kilku dniach otrzymałem bardzo sympatyczną odpowiedź, gdzie twórca na początku przepraszał mnie za zwłokę, a potem opowiedział o swojej pasji. Wywiad z Ivanem publikuję poniżej - zapraszam do lektury.
Ivan - Zacząłem je tworzyć w 2009 roku i choć w ubiegłym roku zrobiłem tylko jeden, mam jeszcze kilka schowanych, które chętnie niedługo udostępnię.
Błarz - Skąd się wziął taki gatunek jak "premake"?
Ivan - "Premake" to coś co wymyśliłem. To po części prequel, troszkę remake - więc premake. Pomysł polegał na stworzeniu wiarygodnego obrazu przy użyciu fragmentów starych filmów oraz produkcyjnych rozwiązań.
Błarz - Jak tworzysz swoje filmy, czy używasz do tego starych produkcji? Których i dlaczego właśnie tych?
Błarz - Jaki jest odbiór Twoich filmów i jak się do niego odnosisz?
Błarz - Czy mógłbyś wymienić twórców filmowych, którzy wywarli na Ciebie wpływ?
Ivan - Jasne: Hitchcock. Kurosawa. Billy Wilder. Fritz Lang. Wes Anderson. Jim Henson. Blake Edwards. Monty Python. Jacques Tati. Mógłbym wymienić jeszcze wiele nazwisk...
Błarz - Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z premake'ami? Czy istnieje szansa by powstał pełnometrażowy film w takim stylu?
Ivan - Mam nadzieję stworzyć pełnometrażowy film jeszcze w tym roku. Nie będzie to premake, choć będzie miał kilka podobnych cech. Chciałbym stworzyć zupełnie nowy rodzaj doświadczenia filmowego dla widzów, przy użyciu bardzo starych sztuczek. Mam nadzieję, że to się uda. Życzcie mi powodzenia!
dziś mam dla Was coś wyjątkowego. Szukając inspiracji do muzyki i słuchowisk w czeluściach internetu natrafiłem na niesamowicie ciekawe zjawisko, trailery znanych filmów przedstawiających ich wizję jak zostałyby nakręcone w latach czterdziestych, lub pięćdziesiątych. Taki rodzaj króciutkich filmów nazywany jest "premake" - czyli mieszanka słowa "remake" oznaczająca powtórne wyprodukowanie filmu w nowej wersji z przedrostkiem "pre" odsyłającym nas do przeszłości. Przykład? Zobaczcie jak wyglądałby film "Pogromcy Duchów" gdyby nakręcono go w 1954 roku!
W internecie takich perełek jest znacznie więcej, a najciekawszym i głównych ich twórcą jest Ivan Guerrero - producent filmowy, który wpadł na doskonały pomysł odświeżania klasycznych dziś filmów poprzez przerabiania je na jeszcze starsze. Pomysł nie łatwy, ale moim zdaniem wręcz genialny.
Zachwycony pracami Ivana napisałem do niego list z prośbą o wywiad i kilkoma pytaniami. Po kilku dniach otrzymałem bardzo sympatyczną odpowiedź, gdzie twórca na początku przepraszał mnie za zwłokę, a potem opowiedział o swojej pasji. Wywiad z Ivanem publikuję poniżej - zapraszam do lektury.
Błarz - Jak długo zajmujesz się gatunkiem "premake"?
Ivan - Zacząłem je tworzyć w 2009 roku i choć w ubiegłym roku zrobiłem tylko jeden, mam jeszcze kilka schowanych, które chętnie niedługo udostępnię.
Błarz - Skąd się wziął taki gatunek jak "premake"?
Ivan - "Premake" to coś co wymyśliłem. To po części prequel, troszkę remake - więc premake. Pomysł polegał na stworzeniu wiarygodnego obrazu przy użyciu fragmentów starych filmów oraz produkcyjnych rozwiązań.
Błarz - Jak tworzysz swoje filmy, czy używasz do tego starych produkcji? Których i dlaczego właśnie tych?
Ivan - Proces tworzenia zwykle rozpoczyna się od odnalezienia przeze mnie sceny, albo sekwencji jakiegoś starszego filmu, który przypomina mi coś, co zobaczyłem w innym, współczesnym. W przypadku mojego premake'u filmu “Forrest Gump” akurat oglądałem po raz kolejny “It’s A Wonderful Life” i zrozumiałem jak bardzo podobna jest scena gdzie James Stewart ciska kamieniami w dom do sceny właśnie z "Forrest Gump". Elementy same łączyły się w sposób naturalny. Zwykle spędzam około dwóch tygodni do miesiąca nad szukaniem odpowiedniego materiału, a potem kolejne trzy tygodnie zajmuje mi montaż. Poszukiwania to nie tylko obejrzenie kilku starych filmów, ale także badanie ich wpływu na pracę obecnie działających reżyserów.
Premake'i są moim własnym sposobem na okazanie miłości do starego kina - wiele osób je ignoruje bo kręcono je w czerni i bieli. Za pomocą tych trailerów stworzyłem sposób by pokazać młodym ludziom, że starsze filmy są częścią tego, co ogląda się teraz. To naprawdę fajny sposób by zwrócić uwagę jaki wpływ stare kino miało na to co ogląda się dziś.
Błarz - Jak zacząłeś tworzyć premake'i? Czy stało się to przez przypadek? A może był to żart, lub ćwiczenie montażysty?
Premake'i są moim własnym sposobem na okazanie miłości do starego kina - wiele osób je ignoruje bo kręcono je w czerni i bieli. Za pomocą tych trailerów stworzyłem sposób by pokazać młodym ludziom, że starsze filmy są częścią tego, co ogląda się teraz. To naprawdę fajny sposób by zwrócić uwagę jaki wpływ stare kino miało na to co ogląda się dziś.
Błarz - Jak zacząłeś tworzyć premake'i? Czy stało się to przez przypadek? A może był to żart, lub ćwiczenie montażysty?
Ivan - Jakiś czas temu zaprosiłem kilku kuzynów na maraton filmowy. Podczas gdy przeglądali mniej znane filmy z mojej biblioteki mieli tylko dwa wyznaczniki "co należy obejrzeć". Nie byli zainteresowani czarno-białymi filmami, ani takimi, które "były sprzed lat 80-tych". Trochę mnie to zmartwiło. Im więcej o tym myślałem, tym silniej dochodziłem do wniosku, że wśród młodych odbiorców istnieje silna niechęć do starego kina. Młodzi widzowie nie są otwarci na wspaniałe stare historie, bo wydaje im się, że jest to nieaktualne, powolne i nieadekwatne do ich doświadczeń. Zatem premake'i były swego rodzaju ponownym opakowaniem wspaniałych filmów, aktorów i muzycznych tematów i sposobem na pokazanie współczesnym widzom jak bezpośredni wpływ miało dawne kino na obecne. To taki rodzaj złożenia hołdu.
Błarz - Twoje filmy mocno odnoszą się do kina lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Czy ten okres w kinie jest Ci szczególnie bliski?
Błarz - Twoje filmy mocno odnoszą się do kina lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Czy ten okres w kinie jest Ci szczególnie bliski?
Ivan - Nieszczególnie. Oglądam mnóstwo filmów, niezależnie od dekady, w której były kręcone. Choć może to wyglądać jakbym szczególnie czerpał z lat 40-tych i 50-tych, jest tak tylko dlatego, że potrzeba wiele czasu by odnaleźć i obejrzeć filmy z innych dekad. Mam nadzieję, że kolejny premake będzie troszkę inny... i będzie osadzony w latach dwudziestych..
Błarz - Obecnie widać wielkie zainteresowanie sztuką retro, w muzyce, filmie. Przykładem jest rosnąca popularność nurtu steampunk - jak oceniasz ten trend i czy jest on dla Ciebie inspirujący?
Ivan - Kocham retrofuturyzm. Mam nadzieję, że ten trend zyska na znaczeniu w kolejnych latach. Osobiście wierzę, że publiczność jest już zmęczona "zimnem" generowanego komputerowo środowiska i atmosfery. Gdy ogląda się takie filmy jak na przykład "Transformers", czasem zupełnie nieprawdziwe, efekty komputerowe odwracają uwagę od tego by móc realnie odczuć historię. Dla mnie retrofuturyzm jest ruchem kontr-kulturowym, który właśnie z tego wyrasta. Mam nadzieję, że wynikiem tego będzie więcej lepszych i silniej działających emocje treści. Nowy film niemy, "Artysta", jest tego doskonałym przykładem. Jest to właściwie premake używający materiału nakręconego od nowa.
Błarz - Jaki jest odbiór Twoich filmów i jak się do niego odnosisz?
Ivan - Odbiór wręcz onieśmielał jeśli chodzi o ilość. Moje nazwisko nagle pojawiło się w ważnych, poczytnych publikacjach. Pozwoliło mi to także na spotkanie i kontakt z kilkoma z moich osobistych bohaterów ze świata przemysłu filmowego. Ale mimo tego mam wrażenie, że duża część mojej publiczności nie rozumie do końca celu tej pracy. Wiele stron internetowych odnosi się do premake'ów jako filmów fanowskich (fan-films - przyp. Błarz). Choć filmy fanowskie bywają podobne, to jednak tu chodzi o to by "sprzedać" stare kino młodym odbiorcom. Dostaję też jednak sporo wyrazów wdzięczności od młodych ludzi, którzy dzięki moim filmom odkryli stare kino.
Błarz - Czy mógłbyś wymienić twórców filmowych, którzy wywarli na Ciebie wpływ?
Ivan - Jasne: Hitchcock. Kurosawa. Billy Wilder. Fritz Lang. Wes Anderson. Jim Henson. Blake Edwards. Monty Python. Jacques Tati. Mógłbym wymienić jeszcze wiele nazwisk...
Błarz - Jakie są Twoje plany na przyszłość związane z premake'ami? Czy istnieje szansa by powstał pełnometrażowy film w takim stylu?
Ivan - Mam nadzieję stworzyć pełnometrażowy film jeszcze w tym roku. Nie będzie to premake, choć będzie miał kilka podobnych cech. Chciałbym stworzyć zupełnie nowy rodzaj doświadczenia filmowego dla widzów, przy użyciu bardzo starych sztuczek. Mam nadzieję, że to się uda. Życzcie mi powodzenia!
Wyglądajcie nowych prac Ivana w internecie - warto!! Nowe słuchowisko w Trzecim Oku pojawi się jeszcze przed końcem lutego.
Kolorowych koszmarów !
28 stycznia 2012
Jesteśmy na ITunes!
Tak jest, w końcu Audycja Trzecie Oko jest dostępna przez iTunes - wszystko dzięki pomocy Jacka Kuchmistrza - bardzo dziękuję w imieniu swoim i wszystkich, którzy będą z tego korzystać!
Tutaj będziecie mogli je odnaleźć, a kanał z aktualizacjami jest pod tym linkiem.
Miłego słuchania - dajcie znać czy wszystko dobrze działa. Niedługo nowy odcinek video, a w Lutym nowe słuchowisko.
Kolorowych koszmarów!
Tutaj będziecie mogli je odnaleźć, a kanał z aktualizacjami jest pod tym linkiem.
Miłego słuchania - dajcie znać czy wszystko dobrze działa. Niedługo nowy odcinek video, a w Lutym nowe słuchowisko.
Kolorowych koszmarów!
13 stycznia 2012
Po pierwsze - nie szkodzić, czyli 28 odcinek!
Witajcie,
zapraszam serdecznie do wysłuchania dwudziestego ósmego odcinka Audycji - tym razem odwiedzimy pewien szpital, w którym wylądował wyjątkowo pechowy pacjent. Historia w sam raz na piątek trzynastego - troszkę makabryczna i bardzo komiczna. A w środku niespodzianki - nowe głosy. Ten odcinek powstał jako zupełny eksperyment, aktorzy zobaczyli tekst dopiero przed nagraniem, nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z mikrofonem jako lektorzy. A więc wielka improwizacja, chaos, eksperyment, spontaniczność i żywioł. Zapraszam do słuchania:
Pobierz odcinek - 28. Grzegorz Babula - Szpital w Centrum (około 30 minut)
Pobierz muzykę do odcinka - W rytmie serca
Słuchowisko zostało nagrane podczas jednego ze spotkań Wava - Stolica Wyobraźni, które zorganizowało Stowarzyszenie Avangarda. Poniżej możecie zobaczyć jak powstawało nagranie.
To nagranie pierwszego aktu - Bloodtaker oraz Meaty starają się nie śmiać z tekstu - aktorki były bardzo dzielne, nie było to łatwe zadanie. Poniżej Szymon i Paweł, czyli lekarz i Stone. Panowie także nie mieli lekkich partii, ale poradzili sobie doskonale!
Z pewnością kiedyś powtórzę taki eksperyment, w innym czasie, z innymi ludźmi, ale na pewno, bo jak usłyszycie w słuchowisku - efekt potrafi być zaskakujący.
W ten magiczny dzień - 13-tego w piątek - życzę Wam kolorowych koszmarów na cały nowy rok 2012!
zapraszam serdecznie do wysłuchania dwudziestego ósmego odcinka Audycji - tym razem odwiedzimy pewien szpital, w którym wylądował wyjątkowo pechowy pacjent. Historia w sam raz na piątek trzynastego - troszkę makabryczna i bardzo komiczna. A w środku niespodzianki - nowe głosy. Ten odcinek powstał jako zupełny eksperyment, aktorzy zobaczyli tekst dopiero przed nagraniem, nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z mikrofonem jako lektorzy. A więc wielka improwizacja, chaos, eksperyment, spontaniczność i żywioł. Zapraszam do słuchania:
Pobierz odcinek - 28. Grzegorz Babula - Szpital w Centrum (około 30 minut)
Pobierz muzykę do odcinka - W rytmie serca
Słuchowisko zostało nagrane podczas jednego ze spotkań Wava - Stolica Wyobraźni, które zorganizowało Stowarzyszenie Avangarda. Poniżej możecie zobaczyć jak powstawało nagranie.
To nagranie pierwszego aktu - Bloodtaker oraz Meaty starają się nie śmiać z tekstu - aktorki były bardzo dzielne, nie było to łatwe zadanie. Poniżej Szymon i Paweł, czyli lekarz i Stone. Panowie także nie mieli lekkich partii, ale poradzili sobie doskonale!
Z pewnością kiedyś powtórzę taki eksperyment, w innym czasie, z innymi ludźmi, ale na pewno, bo jak usłyszycie w słuchowisku - efekt potrafi być zaskakujący.
W ten magiczny dzień - 13-tego w piątek - życzę Wam kolorowych koszmarów na cały nowy rok 2012!
8 stycznia 2012
Lekarzu! Lecz się sam!
Witam, czy Państwo po raz pierwszy, czy już zarejestrowani w tej przychodni?
Proszę przedstawić druki potwierdzające ubezpieczenie zdrowotne, dowód tożsamości i najlepiej od razu oświadczenie o dowolnym zrzeczeniu się organów dla ubezpieczyciela na wypadek gdyby zabieg kosztował więcej niż przewidziano w składce.
Zapraszam Was na medyczy koszmarek do posłuchania - opowiadanie Grzegorza Babuli pod tytułem "Szpital w centrum" będzie kolejnym kąskiem do zgryzienia. Kiedy? Już w przyszłym tygodniu, spodziewajcie się premiery w piątek o 12:00.
Odcinek powstał dzięki współpracy ze Stowarzyszeniem Avangarda promującym fantastykę w całej Polsce. Wspólnie zorganizowaliśmy konkurs dotyczący słuchowisk, a wśród uczestników bibliotecznych spotkań wAVA odnaleźliśmy czwórkę fantastycznych aktorów - to właśnie oni będą głosami tej opowieści!
Zapraszam!
Proszę przedstawić druki potwierdzające ubezpieczenie zdrowotne, dowód tożsamości i najlepiej od razu oświadczenie o dowolnym zrzeczeniu się organów dla ubezpieczyciela na wypadek gdyby zabieg kosztował więcej niż przewidziano w składce.
Zapraszam Was na medyczy koszmarek do posłuchania - opowiadanie Grzegorza Babuli pod tytułem "Szpital w centrum" będzie kolejnym kąskiem do zgryzienia. Kiedy? Już w przyszłym tygodniu, spodziewajcie się premiery w piątek o 12:00.
Odcinek powstał dzięki współpracy ze Stowarzyszeniem Avangarda promującym fantastykę w całej Polsce. Wspólnie zorganizowaliśmy konkurs dotyczący słuchowisk, a wśród uczestników bibliotecznych spotkań wAVA odnaleźliśmy czwórkę fantastycznych aktorów - to właśnie oni będą głosami tej opowieści!
Zapraszam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)