1 października 2013
Przeprowadzka - słuchowiska przejdą na YouTube.
Moi kochani - robię przeprowadzkę strony - aktualnie przez pewien czas zarówno słuchowiska jak i muzyka nie będą dostępne - nie wiem na jak długo - bo to wymaga drogiego hostingu, darmowe nie dają tyle przestrzeni.
Część najciekawszych utworów wrzuciłem na SoundCloud - polecam :)
https://soundcloud.com/trzecie-oko
niedługo zacznę powolną i mozolną akcję wstawiania wszystkich odcinków A3O na kanał YouTube. Prawdopodobnie będę już tam na stałe publikował ze wzlgędu na nieograniczoną pojemność kanału.
A muzyka jest tam już w większości :)
kolorowych koszmarów.
25 sierpnia 2013
Nowy serial grozy - odcinek pilotażowy!
Witajcie.
Spieszę wyjaśnić, skąd tak długa przerwa w nadawaniu - otóż niedawno dołączyłem do ekipy serialu "GOREktyw" - kolektywu miłującego grozę, bizarro i makabrę.
Przygotowujemy cały serial słuchowisk! Będzie gotowy do końca roku, tymczasem posłuchajcie odcinka pilotażowego!!! Poniżej link do YouTube - pełen odcinek do posłuchania.
Jeśli Wam się podoba - zapraszam na Polcon 2013 do Warszawy - tam w Bloku Horroru pierwszego dnia (czwartek) wraz z Pawłem Penksą stworzymy wyjątkowy performance - słuchowisko z muzyką na żywo - "GOREktyw" na żywca !!!
Zapraszam i kolorowych koszmarów !
Oczywiście początek GOREktywu to nie koniec Audycji Trzecie Oko - z pewnością na jesieni pojawi się tu nowy odcinek.
Spieszę wyjaśnić, skąd tak długa przerwa w nadawaniu - otóż niedawno dołączyłem do ekipy serialu "GOREktyw" - kolektywu miłującego grozę, bizarro i makabrę.
Przygotowujemy cały serial słuchowisk! Będzie gotowy do końca roku, tymczasem posłuchajcie odcinka pilotażowego!!! Poniżej link do YouTube - pełen odcinek do posłuchania.
Jeśli Wam się podoba - zapraszam na Polcon 2013 do Warszawy - tam w Bloku Horroru pierwszego dnia (czwartek) wraz z Pawłem Penksą stworzymy wyjątkowy performance - słuchowisko z muzyką na żywo - "GOREktyw" na żywca !!!
Zapraszam i kolorowych koszmarów !
Oczywiście początek GOREktywu to nie koniec Audycji Trzecie Oko - z pewnością na jesieni pojawi się tu nowy odcinek.
23 kwietnia 2013
Przyszłość z przeszłości.
Witajcie,
Trzecie Oko tym razem powraca do klasyków. Arthur C. Clarke - urodzony w 1917 roku pisarz, popularyzator idei eksploracji kosmosu, marzyciel. Oczywiście najsłynniejsza jest jego "2001: Odyseja Kosmiczna", ale jego pełna bibliografia spokojnie mogłaby zapełnić niejeden regał.
Opowiadanie, które przygotowałem dla Was, pochodzi z wydanego w Polsce w 1988 roku zbiorku "Spotkanie z Meduzą", które znalazłem wiele, wiele lat temu na półce w domu mojego Stryja. Co ciekawe, z tego samego zbioru pochodzi tekst "Przebudzenie", którym rozpocząłem cykl Audycji Trzecie Oko. Jeśli macie ochotę na taką podróż w czasie - zapraszam.
A tymczasem do rzeczy. Dziś zabieram Was na wycieczkę w kosmos, który według marzeń autora zaczęliśmy zdobywać znacznie wcześniej niż w rzeczywistości nam się to udało. Bardzo polecam Wam uważne słuchanie dat - w tym sluchowisku pojawią się dwie: jedna wewnątrz tekstu, druga na końcu. Ich zestawienie pokazuje jak i kiedy autor wyobrażał sobie nasz rozwój jako cywilizjacji. Warto porównać, gdzie byliśmy w wizji autora i gdzie jesteśmy teraz.
POBIERZ: Arthur C. Clarke - "Posterunek" (około 24 min)
POBIERZ: "Sygnały w przestrzeń" - muzyka do odcinka
Jak zawsze zapraszam do komentowania, sugestii, wysyłania Waszych własnych tekstów i życzę kolorowych koszmarów!!!!
Trzecie Oko tym razem powraca do klasyków. Arthur C. Clarke - urodzony w 1917 roku pisarz, popularyzator idei eksploracji kosmosu, marzyciel. Oczywiście najsłynniejsza jest jego "2001: Odyseja Kosmiczna", ale jego pełna bibliografia spokojnie mogłaby zapełnić niejeden regał.
Opowiadanie, które przygotowałem dla Was, pochodzi z wydanego w Polsce w 1988 roku zbiorku "Spotkanie z Meduzą", które znalazłem wiele, wiele lat temu na półce w domu mojego Stryja. Co ciekawe, z tego samego zbioru pochodzi tekst "Przebudzenie", którym rozpocząłem cykl Audycji Trzecie Oko. Jeśli macie ochotę na taką podróż w czasie - zapraszam.
A tymczasem do rzeczy. Dziś zabieram Was na wycieczkę w kosmos, który według marzeń autora zaczęliśmy zdobywać znacznie wcześniej niż w rzeczywistości nam się to udało. Bardzo polecam Wam uważne słuchanie dat - w tym sluchowisku pojawią się dwie: jedna wewnątrz tekstu, druga na końcu. Ich zestawienie pokazuje jak i kiedy autor wyobrażał sobie nasz rozwój jako cywilizjacji. Warto porównać, gdzie byliśmy w wizji autora i gdzie jesteśmy teraz.
POBIERZ: Arthur C. Clarke - "Posterunek" (około 24 min)
POBIERZ: "Sygnały w przestrzeń" - muzyka do odcinka
Jak zawsze zapraszam do komentowania, sugestii, wysyłania Waszych własnych tekstów i życzę kolorowych koszmarów!!!!
1 marca 2013
Z mózgu do mózgu... już dziś.
No tak,
myślałem, że takie rzeczy to jednak tylko w science fiction, albo w Audycji Trzecie Oko... a tutaj proszę bardzo, niczym grom z jasnego nieba, a raczej z rozświetlonych jarzeniówkami laboratoriów.
Otóż naukowcy niedawno przeprowadzili udaną próbę połączenia ze sobą mózgów dwóch laboratoryjnych szczurów. Ich głowy zostały sprzężone za pomocą systemu na zasadzie nadajnika i odbiornika w taki sposób, że bodźce i wynikające z tego zachowania, którym podlegało jedno ze zwierząt mogły być transportowane i bezpośrednio umieszczane w umyśle drugiego. Prawdziwy transfer uczuć, pamięci i zachowań - na razie na bardzo prostym poziomie.
Jedno ze zwierząt wykonywało testy, a jego prawidłowe odpowiedzi były "nagradzane". Miało nacisnąć odpowiednią z dwóch dźwigni w prostym układzie. Potem za pomocą systemu neuralnego transferu (Brain-Machine Interface) przekazano jego wybór drugiemu szczurowi by sprawdzić czy zrobi to samo, nawet gdy dźwignie będą inaczej oznaczone. Udało się to w absolutnej większości przypadków. Inne eksperymenty potwierdziły, że system działa.
Informacje między mózgami szczurów przekazano na odległość 6488 kilometrów! Na razie udało się przesłać informacje jednostronnie - jeden ze szczurów był nadajnikiem, drugi odbiornikiem.
Wygląda na to, że udało się stworzyć coś co pozwala "wgrywać i kopiować" zachowania do umysłu.
Czy w przyszłości będziemy "przegrywać" sobie między umysłami informacje, doznania albo zachowania? A może kiedyś na starcie życia nasze wspólnoty będą nam "wgrywać" odpowiednie zestawy zachowań? A może przy takiej technologii, jak mówią jej twórcy, będzie można kolektywnie wymieniać się informacjami na zasadzie inteligencji roju?
Kto wie jakie drzwi zostały właśnie otwarte?
Szczegóły eksperymentu znajdziecie tutaj:
http://www.nature.com/srep/2013/130228/srep01319/full/srep01319.html
myślałem, że takie rzeczy to jednak tylko w science fiction, albo w Audycji Trzecie Oko... a tutaj proszę bardzo, niczym grom z jasnego nieba, a raczej z rozświetlonych jarzeniówkami laboratoriów.
Otóż naukowcy niedawno przeprowadzili udaną próbę połączenia ze sobą mózgów dwóch laboratoryjnych szczurów. Ich głowy zostały sprzężone za pomocą systemu na zasadzie nadajnika i odbiornika w taki sposób, że bodźce i wynikające z tego zachowania, którym podlegało jedno ze zwierząt mogły być transportowane i bezpośrednio umieszczane w umyśle drugiego. Prawdziwy transfer uczuć, pamięci i zachowań - na razie na bardzo prostym poziomie.
Jedno ze zwierząt wykonywało testy, a jego prawidłowe odpowiedzi były "nagradzane". Miało nacisnąć odpowiednią z dwóch dźwigni w prostym układzie. Potem za pomocą systemu neuralnego transferu (Brain-Machine Interface) przekazano jego wybór drugiemu szczurowi by sprawdzić czy zrobi to samo, nawet gdy dźwignie będą inaczej oznaczone. Udało się to w absolutnej większości przypadków. Inne eksperymenty potwierdziły, że system działa.
Informacje między mózgami szczurów przekazano na odległość 6488 kilometrów! Na razie udało się przesłać informacje jednostronnie - jeden ze szczurów był nadajnikiem, drugi odbiornikiem.
Wygląda na to, że udało się stworzyć coś co pozwala "wgrywać i kopiować" zachowania do umysłu.
Czy w przyszłości będziemy "przegrywać" sobie między umysłami informacje, doznania albo zachowania? A może kiedyś na starcie życia nasze wspólnoty będą nam "wgrywać" odpowiednie zestawy zachowań? A może przy takiej technologii, jak mówią jej twórcy, będzie można kolektywnie wymieniać się informacjami na zasadzie inteligencji roju?
Kto wie jakie drzwi zostały właśnie otwarte?
Szczegóły eksperymentu znajdziecie tutaj:
http://www.nature.com/srep/2013/130228/srep01319/full/srep01319.html
17 lutego 2013
Tajemnicze krainy, zapomniani bogowie...
Witajcie,
obiecany, zapowiadany - jest. Kolejny odcinek, tym razem na podstawie opowiadania rewelacyjnego pisarza, mocno w Polsce niedocenianego zresztą - Roberta E. Howarda. Jeżeli myślicie, że przygody jego najsłynniejszego bohatera, Conana z Cymerii, to głupie opowiadania o barbarzyńcy zdobywającym tylko kolejene skarby i kobiety - to jesteście w błędzie i chętnie Was z niego wyprowadzę.
Świat Conana to bogate i ciekawe uniwersum, które powstało jeszcze przed tolkienowskim Śródziemiem, znaleźć w nim można wiele odniesień do współczesnej autorowi myśli okultystycznej. Trudno się zresztą temu dziwić, sam Howard należał do kręgu bliskich przyjaciół Howarda Phillipsa Lovecrafta i publikował w tym samym, co tamten, magazynie "Wierd Tales". Tam też rodziła się legenda najsłynniejszego barbarzyńcy.
Przed Wami nietypowe, bo dość detektywistyczne opowiadanie o Conanie. Zapraszam gorąco do słuchania i przypominam - czekam wciąż na teksty od Was!
POSŁUCHAJ: Robert E. Howard - "Bóg w pucharze" (ok 52 minuty)
POSŁUCHAJ: "Dzieci Seta" - muzyka do odcinka
Kolorowych koszmarów!
obiecany, zapowiadany - jest. Kolejny odcinek, tym razem na podstawie opowiadania rewelacyjnego pisarza, mocno w Polsce niedocenianego zresztą - Roberta E. Howarda. Jeżeli myślicie, że przygody jego najsłynniejszego bohatera, Conana z Cymerii, to głupie opowiadania o barbarzyńcy zdobywającym tylko kolejene skarby i kobiety - to jesteście w błędzie i chętnie Was z niego wyprowadzę.
Świat Conana to bogate i ciekawe uniwersum, które powstało jeszcze przed tolkienowskim Śródziemiem, znaleźć w nim można wiele odniesień do współczesnej autorowi myśli okultystycznej. Trudno się zresztą temu dziwić, sam Howard należał do kręgu bliskich przyjaciół Howarda Phillipsa Lovecrafta i publikował w tym samym, co tamten, magazynie "Wierd Tales". Tam też rodziła się legenda najsłynniejszego barbarzyńcy.
Przed Wami nietypowe, bo dość detektywistyczne opowiadanie o Conanie. Zapraszam gorąco do słuchania i przypominam - czekam wciąż na teksty od Was!
POSŁUCHAJ: Robert E. Howard - "Bóg w pucharze" (ok 52 minuty)
POSŁUCHAJ: "Dzieci Seta" - muzyka do odcinka
Kolorowych koszmarów!
13 lutego 2013
Sherlock Holmes po rosyjsku.
Witajcie,
według planu w tym miesiącu miała być recenzja i odcinek - zatem na pierwszy ogień idzie książka. Niedawno w mojej skrzynce pocztowej wylądowała gruba biała koperta z logo Wydawnictwa Dobre Historie. W środku znalazłem niedużą książeczkę z naprawdę zachęcającą okładką. Nie od wczoraj bowiem bardzo podoba mi się estetyka retro - zresztą BatstaB, w którym basuje jako Baron Kruger jest osadzony silnie właśnie w takim nastroju - retro, steampunk, wiktoriana.
Tak więc pierwszy rzut oka na okładkę nie pozostawił mi złudzeń - miły prezent na odpoczynek po cięższych pozycjach. Tylko z autorem kłopot. Literatura rosyjska na naszym rynku to z jednej strony klasycy - Dostojewski, Bułhakow, Tołstoj, Suworow, a z drugiej pomnikowe postacie SF - pochodzący z Rosji Asimov czy bracia Strugaccy. Z pewnością pamiętacie odcinek oparty na opowiadaniu Anatolija Dnieprowa. Natomiast obecnie wśród poczytnym najłatwiej natknąć się na kryminały Akunina. I to wszystko? Oczywiście, że nie.
Tym razem jednak wylądowałem na nieznanej planecie - Aleksander Ławrow. Nazwisko pisarza, przyznaję, spotkałem po raz pierwszy i wczytawszy się w króciutki wstęp naszła mnie myśl - dlaczego nic o nim nie wiem? To proste, nasza obecna kultura, szczególnie popularna, zwrócona jest na zachód Europy i za ocean. Wschód wydaje się tą brzydszą siostrą z mniejszym posagiem. A jak to zwykle w takich bajkach bywa - prawda jest zupełnie inna.
Ale dość dygresji - o książce! Powieść Ławrowa pod tytułem "W otchłani Imatry" to kryminał pełną gębą. Mamy tutaj wszystkie rekwizyty potrzebne do zbudowania atmosfery tajemnicy i rozbudzenia ciekawości czytelnika: tajemniczy zgon, podróżny z dalekiego kraju, dziedziczka fortuny, która z podlotka staje się kobietą, egzotyczna okolica, podróż i .... głównego bohatera, który pojawia się bardzo późno. Metody Kobyłkin należy do bohaterów starego typu, raczej spod znaku herbaty i fotela, niż płaszcza i szpady. Sympatyczny starszy pan, który bawi się w podchody z innymi bohaterami książki i wreszcie z samym czytelnikiem odsłaniając mu swoje wnioski po kawałku i dozując niczym lekarstwo. Cierpliwi dostaną jednak swoją nagrodę..
Na okładce książki naczelny grafik wydawnictwa, Michał Oracz, przedstawił mroczny i tajemniczy dworzec kolejowy w małym miasteczku - to dobra podpowiedź, gdy zastanowimy się dla kogo to książka? Moim zdaniem to właśnie idealna lektura na podróż - małe i lekkie wydanie przyjemnie mieści się w kieszeni kurtki, szybkie rozdziały, zwarta fabuła bez zbędnych udziwnień. Pod koniec jednak przyda się trochę koncentracji by nadążyć za tokiem rozumowania głównego bohatera. Ale takich momentów jest niewiele - to raczej szybkie i przyjemne czytadło. Jeżeli lubicie steampunk okraszony nutką tajemnicy - tak, to będzie dla Was. Ale nie spodziewam się, by "W otchłani Imatry" kogokolwiek rzuciła na kolana.
W zestawieniu z dzisiejszą pop-kulturą książka wydaje się ... mocno ugrzeczniona - w treści, w kreacji bohaterów, w samej fabule. Ale to z pewnością dlatego, że codziennie w obiegu informacyjnym brniemy wśród trupów, gwałtów, wojen i afer. Współczesny odbiorca jest już mocno znieczulony i by go poruszyć trzeba znacznie więcej. A przypominam, że ta powieść pochodzi z zupełnie innych czasów i czytając warto wziąć na to poprawkę.
Książka Ławrowa otwiera cykl, który ma ciągnąć się przez kolejne powieści. Bez wypieków ale czekam, a z drugiej - może się jeszcze rozkręci? Na pewno chętnie to sprawdzę!
Jak zawsze dla cierpliwych na koniec - nagroda - fragment do posłuchania!!
I oczywiście muzyka ze słuchowiska - do pobrania i posłuchania!
według planu w tym miesiącu miała być recenzja i odcinek - zatem na pierwszy ogień idzie książka. Niedawno w mojej skrzynce pocztowej wylądowała gruba biała koperta z logo Wydawnictwa Dobre Historie. W środku znalazłem niedużą książeczkę z naprawdę zachęcającą okładką. Nie od wczoraj bowiem bardzo podoba mi się estetyka retro - zresztą BatstaB, w którym basuje jako Baron Kruger jest osadzony silnie właśnie w takim nastroju - retro, steampunk, wiktoriana.
Tak więc pierwszy rzut oka na okładkę nie pozostawił mi złudzeń - miły prezent na odpoczynek po cięższych pozycjach. Tylko z autorem kłopot. Literatura rosyjska na naszym rynku to z jednej strony klasycy - Dostojewski, Bułhakow, Tołstoj, Suworow, a z drugiej pomnikowe postacie SF - pochodzący z Rosji Asimov czy bracia Strugaccy. Z pewnością pamiętacie odcinek oparty na opowiadaniu Anatolija Dnieprowa. Natomiast obecnie wśród poczytnym najłatwiej natknąć się na kryminały Akunina. I to wszystko? Oczywiście, że nie.
Tym razem jednak wylądowałem na nieznanej planecie - Aleksander Ławrow. Nazwisko pisarza, przyznaję, spotkałem po raz pierwszy i wczytawszy się w króciutki wstęp naszła mnie myśl - dlaczego nic o nim nie wiem? To proste, nasza obecna kultura, szczególnie popularna, zwrócona jest na zachód Europy i za ocean. Wschód wydaje się tą brzydszą siostrą z mniejszym posagiem. A jak to zwykle w takich bajkach bywa - prawda jest zupełnie inna.
Ale dość dygresji - o książce! Powieść Ławrowa pod tytułem "W otchłani Imatry" to kryminał pełną gębą. Mamy tutaj wszystkie rekwizyty potrzebne do zbudowania atmosfery tajemnicy i rozbudzenia ciekawości czytelnika: tajemniczy zgon, podróżny z dalekiego kraju, dziedziczka fortuny, która z podlotka staje się kobietą, egzotyczna okolica, podróż i .... głównego bohatera, który pojawia się bardzo późno. Metody Kobyłkin należy do bohaterów starego typu, raczej spod znaku herbaty i fotela, niż płaszcza i szpady. Sympatyczny starszy pan, który bawi się w podchody z innymi bohaterami książki i wreszcie z samym czytelnikiem odsłaniając mu swoje wnioski po kawałku i dozując niczym lekarstwo. Cierpliwi dostaną jednak swoją nagrodę..
Na okładce książki naczelny grafik wydawnictwa, Michał Oracz, przedstawił mroczny i tajemniczy dworzec kolejowy w małym miasteczku - to dobra podpowiedź, gdy zastanowimy się dla kogo to książka? Moim zdaniem to właśnie idealna lektura na podróż - małe i lekkie wydanie przyjemnie mieści się w kieszeni kurtki, szybkie rozdziały, zwarta fabuła bez zbędnych udziwnień. Pod koniec jednak przyda się trochę koncentracji by nadążyć za tokiem rozumowania głównego bohatera. Ale takich momentów jest niewiele - to raczej szybkie i przyjemne czytadło. Jeżeli lubicie steampunk okraszony nutką tajemnicy - tak, to będzie dla Was. Ale nie spodziewam się, by "W otchłani Imatry" kogokolwiek rzuciła na kolana.
W zestawieniu z dzisiejszą pop-kulturą książka wydaje się ... mocno ugrzeczniona - w treści, w kreacji bohaterów, w samej fabule. Ale to z pewnością dlatego, że codziennie w obiegu informacyjnym brniemy wśród trupów, gwałtów, wojen i afer. Współczesny odbiorca jest już mocno znieczulony i by go poruszyć trzeba znacznie więcej. A przypominam, że ta powieść pochodzi z zupełnie innych czasów i czytając warto wziąć na to poprawkę.
Książka Ławrowa otwiera cykl, który ma ciągnąć się przez kolejne powieści. Bez wypieków ale czekam, a z drugiej - może się jeszcze rozkręci? Na pewno chętnie to sprawdzę!
Jak zawsze dla cierpliwych na koniec - nagroda - fragment do posłuchania!!
I oczywiście muzyka ze słuchowiska - do pobrania i posłuchania!
4 lutego 2013
"I hate everything" - mój solowy album
Tym razem chcę Was zabrać w nietypową podróż.
Właśnie ukazała się moja pierwsza solowa płyta, concept-album pod tytułem "I hate everything". To muzyczna opowieść o fenomenie strzelanin w szkołach. Ze zjawiskiem tym mamy do czynienia od lat i przez lata też powstawał ten album. Impulsem do jego powstania była przede wszystkim tragedia w Columbine High w 1999 roku.
Prace nad albumem trwały pięć lat, w tym czasie czytałem policyjne raporty, oglądałem materiały filmowe (zarówno te dokumentalne jak i pozostawione przez sprawców), czytałem zapiski i dzienniki. Tak powstały piosenki, które docelowo mają opowiedzieć historię, ale i zadać kilka pytań...
Nie chcę w żaden sposób usprawiedliwiać czynów szkolnych zabójców, płyta jest opowieścią i zestawem pytań... próbuję też szukać odpowiedzi: dlaczego? czy musiało do tego dojść? czy był sposób by zapobiec tragedii? w jaki sposób młody człowiek staje się zabójcą?
Zapraszam Was gorąco do posłuchania, a jeśli Wam się spodoba - zakupu płyty.
Znajdziecie ją tutaj: blarz.bandcamp.com/album/i-hate-everything
Kolorowych koszmarów.
Właśnie ukazała się moja pierwsza solowa płyta, concept-album pod tytułem "I hate everything". To muzyczna opowieść o fenomenie strzelanin w szkołach. Ze zjawiskiem tym mamy do czynienia od lat i przez lata też powstawał ten album. Impulsem do jego powstania była przede wszystkim tragedia w Columbine High w 1999 roku.
Prace nad albumem trwały pięć lat, w tym czasie czytałem policyjne raporty, oglądałem materiały filmowe (zarówno te dokumentalne jak i pozostawione przez sprawców), czytałem zapiski i dzienniki. Tak powstały piosenki, które docelowo mają opowiedzieć historię, ale i zadać kilka pytań...
Nie chcę w żaden sposób usprawiedliwiać czynów szkolnych zabójców, płyta jest opowieścią i zestawem pytań... próbuję też szukać odpowiedzi: dlaczego? czy musiało do tego dojść? czy był sposób by zapobiec tragedii? w jaki sposób młody człowiek staje się zabójcą?
Zapraszam Was gorąco do posłuchania, a jeśli Wam się spodoba - zakupu płyty.
Znajdziecie ją tutaj: blarz.bandcamp.com/album/i-hate-everything
Kolorowych koszmarów.
26 stycznia 2013
Horror, historia, hitlerowcy!
Witajcie,
znów recenzja, tym razem pod lupę postanowiłem wziąć ciekawą, ale występującą jakby z boku rynku książkę "Obiekt R/W0036". Nie jest łatwo ją ocenić jednoznacznie.
Ale o co chodzi?
To dobre pytanie gdy przeglądając pobieżnie książkę zorientujemy się, że to pomieszanie legendy o bazyliszku i losów powstańców warszawskich walczących z hitlerowcami w 1944 roku. Na powieść uwagę zwróciła mi moja dziewczyna, Kasia, która trafiła na nią podczas chwilowej fascynacji historical fiction. Jak się okazało mamy w Polsce nie tylko taki gatunek, ale i jego odłam w postaci grozy. "Obiekt R/W0036" to właśnie taki styl - przepis na książkę jest banalnie prosty, ale nie można odmówić autorowi odwagi i pomysłowości, że zdecydował się na takie połączenie.
Czy warto?
To zależy od tego czego oczekujecie od takiej powieści. Ja wziąłem ją do ręki zachęcony pozytywną opinią Kasi i miałem nadzieję na relaksującą rozrywkę z ciekawym pomysłem. To zdecydowanie nie jest książka dla osób, które historię traktują na tyle poważnie, że nie dopuszczają możliwości jej parodiowania, trawestacji czy wreszcie wykorzystania w mariażu z sensacyjną popkulturą. Kiedy w rozmowie wspomniałem o tej powieści panu Janowi Ołdakowskiemu, dyrektorowi Muzeum Powstania Warszawskiego aż złapał się za głowę - powieść znał, choć ledwo ją wytrzymał. Dla kogo to zatem? Dla tych, którzy nie będą traktować kostiumu historycznego jako wiążącego. Wydarzenia 1944 roku, wojna i jej strony są tu potraktowane tylko jako scenografia do opowieści o potworze terroryzującym miasto. Równie dobrze można by rozpisać opowieść o bazyliszku w dzisiejszych realiach. Bo to właśnie prastary jaszczur jest tutaj bohaterem, a nie polscy czy niemieccy żołnierze. Zatem to książka dla miłośników popkultury, potworów, horrorów i mrocznych baśni. No i zdecydowanie dla miłośników sagi "Obcy", o czym w następnym akapicie.
Giger w kanałach Śródmieścia.
Szwajcarski artysta pewnie nie słyszał o bazyliszku z warszawskiej starówki i jego straszliwym spojrzeniu, ale nie wątpię by mógł doskonale go zaprojektować na potrzeby filmu na podstawie "Obiektu". A o filmie mówię nie bez kozery, bo Bukowski z wprawą stosuje narrację przypominającą kolejne ujęcia thrillera. Oglądamy wojnę z wielu kamer, ze wszystkich frontów i wreszcie od tej najmroczniejszej strony - oczami bestii. Krótkie, szybkie rozdziały idealnie nadają się do lektury w podróży i zostawiają z apetytem na więcej. Bukowski nie lubi przyzwyczajać czytelnika do bohaterów, czasem mam wrażenie, że woli się ich pozbyć zanim ich polubi, tak więc i Wam doradzam - nie przyzwyczajajcie się do postaci, tu rządzi bazyliszek i to on jest głównym bohaterem. Reszta zasługuje tylko na miejsce na jego talerzu. Oprócz głównych wątków powieści pojawiają się krótkie scenki żywcem wyjęte z horrorów - dla zbudowania klimatu wprowadzimy na chwilkę postać z zupełnie innej strony historii tylko po to by efektownie rzucić ją na pożarcie - zupełnie jak w filmowych klasykach o rekinach i innych bestiach. Wspomniałem o "Obcym" i rzeczywiście w książce tej jest coś z nastroju legendarnej sagi - dziwny tajemniczy stwór, kanały w których błąkają się ludzie bezradni wobec pradawnego potwora, napięcie i atmosfera polowania... na ludzi. Ale jest jeszcze coś, powieść ma w sobie troszkę klasycznego horroru o grozie, której początki są znacznie przed cywilizacją ludzi. Warszawski bazyliszek nie był w końcu jedyny, ale więcej nie zdradzam!!!!
Podsumowanie
"Obiekt" to czysta rozrywka podlana grozą i zaprojektowana w ciekawych uniwersum nawiązującym do historii. Historycy i poszukiwacze literackich dzieł raczej się nie zachwycą, za to miłośnicy grozy, potworów i komputerowych strzelanek - będą czuli się jak w domu. Moim zdaniem powieść jest naprawdę warta uwagi, a szczerze mówiąc, bardzo bym się ucieszył gdyby na jej podstawie powstałby film. Niestety w Polsce fantastyka w filmie w ostatnich latach nie ma się najlepiej więc nie liczę na cud. Ale powieść Bukowskiego to gotowy scenariusz. Pozostaje pytanie czy Polacy potrafią i chcą rozmawiać o historii z takim dystansem by łączyć ją z popkulturą i horrorem? Czy nie poczują się urażeni tym, że doniosłym wydarzeniom z historii towarzyszy potwór w kanałach? W polskim nauczaniu historii i tożsamości jednak wciąż główny nacisk kładzie się na poważną martyrologię, tak więc nie ma tu miejsca na mariaż z rozrywką. "Bitwa pod Wiedniem", czy "Bitwa Warszawka" pokazują, że o historii mówimy najczęściej na wdechu. A "Obiekt R/W0036" to czysta rozrywka - bez pretensji do wielkiej literatury. Moim zdaniem to przemawia za Bukowskim - nie próbuje nam nic udowodnić. Tylko dobrze nastraszyć. I jestem mu za to wdzięczny - bo się przy tym dobrze bawiłem.
Posłuchajcie fragmentu książki.
A pod tym linkiem znajdziecie muzykę towarzyszącą.
Na koniec zapowiedź - co w lutym? Recenzja i odcinek. Tytułu odcinka na razie nie zdradzę, ale recenzji już mogę - będziemy zaglądać do powieści "W otchłani Imatry" czyli rosyjskiego kryminału z przenikliwym detektywem w roli głównej.
Kolorowych koszmarów!
znów recenzja, tym razem pod lupę postanowiłem wziąć ciekawą, ale występującą jakby z boku rynku książkę "Obiekt R/W0036". Nie jest łatwo ją ocenić jednoznacznie.
Ale o co chodzi?
To dobre pytanie gdy przeglądając pobieżnie książkę zorientujemy się, że to pomieszanie legendy o bazyliszku i losów powstańców warszawskich walczących z hitlerowcami w 1944 roku. Na powieść uwagę zwróciła mi moja dziewczyna, Kasia, która trafiła na nią podczas chwilowej fascynacji historical fiction. Jak się okazało mamy w Polsce nie tylko taki gatunek, ale i jego odłam w postaci grozy. "Obiekt R/W0036" to właśnie taki styl - przepis na książkę jest banalnie prosty, ale nie można odmówić autorowi odwagi i pomysłowości, że zdecydował się na takie połączenie.
Czy warto?
To zależy od tego czego oczekujecie od takiej powieści. Ja wziąłem ją do ręki zachęcony pozytywną opinią Kasi i miałem nadzieję na relaksującą rozrywkę z ciekawym pomysłem. To zdecydowanie nie jest książka dla osób, które historię traktują na tyle poważnie, że nie dopuszczają możliwości jej parodiowania, trawestacji czy wreszcie wykorzystania w mariażu z sensacyjną popkulturą. Kiedy w rozmowie wspomniałem o tej powieści panu Janowi Ołdakowskiemu, dyrektorowi Muzeum Powstania Warszawskiego aż złapał się za głowę - powieść znał, choć ledwo ją wytrzymał. Dla kogo to zatem? Dla tych, którzy nie będą traktować kostiumu historycznego jako wiążącego. Wydarzenia 1944 roku, wojna i jej strony są tu potraktowane tylko jako scenografia do opowieści o potworze terroryzującym miasto. Równie dobrze można by rozpisać opowieść o bazyliszku w dzisiejszych realiach. Bo to właśnie prastary jaszczur jest tutaj bohaterem, a nie polscy czy niemieccy żołnierze. Zatem to książka dla miłośników popkultury, potworów, horrorów i mrocznych baśni. No i zdecydowanie dla miłośników sagi "Obcy", o czym w następnym akapicie.
Giger w kanałach Śródmieścia.
Szwajcarski artysta pewnie nie słyszał o bazyliszku z warszawskiej starówki i jego straszliwym spojrzeniu, ale nie wątpię by mógł doskonale go zaprojektować na potrzeby filmu na podstawie "Obiektu". A o filmie mówię nie bez kozery, bo Bukowski z wprawą stosuje narrację przypominającą kolejne ujęcia thrillera. Oglądamy wojnę z wielu kamer, ze wszystkich frontów i wreszcie od tej najmroczniejszej strony - oczami bestii. Krótkie, szybkie rozdziały idealnie nadają się do lektury w podróży i zostawiają z apetytem na więcej. Bukowski nie lubi przyzwyczajać czytelnika do bohaterów, czasem mam wrażenie, że woli się ich pozbyć zanim ich polubi, tak więc i Wam doradzam - nie przyzwyczajajcie się do postaci, tu rządzi bazyliszek i to on jest głównym bohaterem. Reszta zasługuje tylko na miejsce na jego talerzu. Oprócz głównych wątków powieści pojawiają się krótkie scenki żywcem wyjęte z horrorów - dla zbudowania klimatu wprowadzimy na chwilkę postać z zupełnie innej strony historii tylko po to by efektownie rzucić ją na pożarcie - zupełnie jak w filmowych klasykach o rekinach i innych bestiach. Wspomniałem o "Obcym" i rzeczywiście w książce tej jest coś z nastroju legendarnej sagi - dziwny tajemniczy stwór, kanały w których błąkają się ludzie bezradni wobec pradawnego potwora, napięcie i atmosfera polowania... na ludzi. Ale jest jeszcze coś, powieść ma w sobie troszkę klasycznego horroru o grozie, której początki są znacznie przed cywilizacją ludzi. Warszawski bazyliszek nie był w końcu jedyny, ale więcej nie zdradzam!!!!
Podsumowanie
"Obiekt" to czysta rozrywka podlana grozą i zaprojektowana w ciekawych uniwersum nawiązującym do historii. Historycy i poszukiwacze literackich dzieł raczej się nie zachwycą, za to miłośnicy grozy, potworów i komputerowych strzelanek - będą czuli się jak w domu. Moim zdaniem powieść jest naprawdę warta uwagi, a szczerze mówiąc, bardzo bym się ucieszył gdyby na jej podstawie powstałby film. Niestety w Polsce fantastyka w filmie w ostatnich latach nie ma się najlepiej więc nie liczę na cud. Ale powieść Bukowskiego to gotowy scenariusz. Pozostaje pytanie czy Polacy potrafią i chcą rozmawiać o historii z takim dystansem by łączyć ją z popkulturą i horrorem? Czy nie poczują się urażeni tym, że doniosłym wydarzeniom z historii towarzyszy potwór w kanałach? W polskim nauczaniu historii i tożsamości jednak wciąż główny nacisk kładzie się na poważną martyrologię, tak więc nie ma tu miejsca na mariaż z rozrywką. "Bitwa pod Wiedniem", czy "Bitwa Warszawka" pokazują, że o historii mówimy najczęściej na wdechu. A "Obiekt R/W0036" to czysta rozrywka - bez pretensji do wielkiej literatury. Moim zdaniem to przemawia za Bukowskim - nie próbuje nam nic udowodnić. Tylko dobrze nastraszyć. I jestem mu za to wdzięczny - bo się przy tym dobrze bawiłem.
Posłuchajcie fragmentu książki.
A pod tym linkiem znajdziecie muzykę towarzyszącą.
Na koniec zapowiedź - co w lutym? Recenzja i odcinek. Tytułu odcinka na razie nie zdradzę, ale recenzji już mogę - będziemy zaglądać do powieści "W otchłani Imatry" czyli rosyjskiego kryminału z przenikliwym detektywem w roli głównej.
Kolorowych koszmarów!
14 stycznia 2013
Recenzja: "Cienie Spoza Czasu - w hołdzie H.P. Lovecraftowi"
Antologie opowiadań to zdecydowanie ulubiony materiał tego bloga i audycji - krótkie, szybkie i skondensowane formy, których zadaniem jest nas porwać, przestraszyć, zużyć i pozostawić w tym przyjemnym stanie, dla którego sięga się po grozę. W przeciwieństwie do często nadmiernie rozwlekłych powieści opowiadanie wymaga precyzji, doboru i naprawdę sporego kunsztu. Pozwala też na eksperymenty, choćby z narracją - pamiętacie odcinek, w którym pilotowane przez Polaków statki kosmiczne ocaliły Ziemię przez inwazją kosmitów? Bronisław Kijewski napisał to opowiadanie w formie raportów wojennych sporządzanych przez Ziemian i kosmitów. Albo odcinek o wilkołaku i dramacie jego partnerki, która była ... wilkiem? Znów fantastyczny eksperyment, tym razem w wykonaniu Ursuli Le Guin.
A teraz na moim biurku leży przeczytana niedawno antologia "Cienie spoza czasu - w hołdzie H.P. Lovecraftowi" - wydana przez Wydawnictwo Dobre Historie. Wrocławska ekipa miłośników grozy postanowiła odważnie zebrać opowiadania znanych przerażaczy i uraczyć nas nim miłośników mitów Samotnika z Providence.
Co tu mamy?
Zwykle z czytaniem wstępów czekam do momentu ukończenia opowiadań. Ale tutaj postanowiłem zaryzykować i ... dobrze wybrałem. Wstęp do antologii napisał nie kto inny jak S.T. Joshi. To chyba najbardziej dociekliwy znawca Lovecrafta, nie tylko jako pisarza, ale też jako człowieka. Joshi jest autorem obszernej biografii pisarza, opracowywał także jego korespondencję. Rzeczywiście zna Samotnika i jego twórczość od podszewki, ale nie jest jego bezkrytycznym fanem. Dlatego wstęp jest jednym z najsilniejszych punktów antologii - Joshi pisze o tym dlaczego opowieści o Mitach Cthulhu po Lovecrafcie nie mają sensu! Ostro krytykuje jego uczniów i kontynuatorów, zwracając uwagę na fakt, że Lovecraft pisał o marnej kondycji człowieka wobec nieodgadniętego kosmosu, a postacie z jego mitów były narzędziem by to pokazać. Kontynuatorzy natomiast stawiają na straszenie nas okropieństwami i szaleństwem, przesuwają więc punkt ciężkości z rozważań na temat samotności i małości człowieka w bezdusznym świecie w stronę makabry i groteski. We wstępie dowiadujemy się zatem, że .... ta antologia nie powinna powstać! Przewrotnie? Ciekawie!
Kogo i co czytamy?
Dobór autorów wart jest krótkiego komentarza - przede wszystkim zagraniczne nazwiska, ale na sam koniec tomiku mamy rodzimy akcent - Tomasz Drabarek, którego opowiadanie wygrało konkurs zorganizowany przez "Dobre Historie" i w ramach nagrody znalazło się w tomiku. Ale inne nazwiska też nie będą wielu czytelnikom obce, wystarczy wymienić Allana Moore'a (scenarzysta "League of extreme gentlemen" czy Grahama Mastertona (w Polsce szczególnie lubiany twórca takich klasyków jak "Manitou" czy "Ciało i krew"). Jak to w antologii - każdy autor zupełnie inaczej podchodzi do Mitów, inaczej nawiązuje do Lovecrafta. U jednego będzie to nazwa muzycznego zespołu przygrywającego w klubie, gdzie indziej pojawia się grupka kultystów, tajemnicza księga.... na klimat nie będziecie narzekać.
Jeśli miałbym polecić Wam coś w szczególności z tego tomiku to opowiadanie Alana Dean Fostera - "Wystąpił błąd krytyczny pod adresem" - czyli opowieść o tym co się stanie gdy mitologia Cthulhu spotka się z obecną cyfrową i zglobalizowaną rzeczywistością - na końcu recenzji znajdziecie fragment do odsłuchania. Ale dobrych opowiadań jest tam znacznie więcej.
Było słodko, będzie gorzko.
Bo czym byłaby recenzja bez krytyki? Niestety w tym tomiku jest do czego się przyczepić - po pierwsze tłumaczenie - nierzadko bywa bardzo toporne i zbyt dosłowne, a czasem nieostre. Druga sprawa to dobór tekstów, który jest dość nierówny. Szczególnie opowiadanie "W labiryncie Cthulhu" - jestem przekonany, że bez problemu udałoby się znaleźć lepszego kandydata do antologii, bo to zwyczajnie nudny tekst.
Jest też błąd w druku - powtórzenie sporego fragmentu opowiadania "Dziedziniec" wewnątrz tekstu "Pustkowia", które może zdziwić i wytrącić z rytmu czytania.. Ale ten zarzut potraktujcie z dystansem - nie przesadzajmy, chochliki w druku zdarzają się wszędzie.
Na podsumowanie.
Jednak podsumowując - to bardzo ciekawa antologia - zaczyna się od zniechęcania nas do czytania w ogóle, potem prezentuje bardzo zróżnicowane (nie tylko w treści ale i poziomie) opowiadania, których klamrą spinającą jest proza H.P. Lovecrafta. Tak jakby cały zbiór próbował zadać kłam tezie postawionej na początku przez Joshi'ego.
Mity Cthulhu oglądamy w wielu odsłonach i ze wszystkich niemal stron - spotykamy się z nimi w mrocznych pustkowiach Nowej Anglii, odnajdujemy je na Bliskim Wschodzie, czy wreszcie w cyberprzestrzeni. Moim zdaniem ta książka, choć nierówna, jest zdecydowanie warta uwagi i swojej ceny.
Można ją porównać do płyty zespołu muzycznego - nawet jeśli kilka piosenek się nie udało, to i tak są tu hity, dla których czas spędzony przy "Cieniach spoza czasu" nie będzie stracony.
Posłuchajcie fragmentu antologii!!!
A tutaj znajdziecie muzykę inspirowaną opowiadaniem - "Ia Ia Ia w sieci" - czyli jak mogłaby zabrzmieć cyfrowa inkantacja rodem z Mitów - Cthulhu ex machina!
A teraz na moim biurku leży przeczytana niedawno antologia "Cienie spoza czasu - w hołdzie H.P. Lovecraftowi" - wydana przez Wydawnictwo Dobre Historie. Wrocławska ekipa miłośników grozy postanowiła odważnie zebrać opowiadania znanych przerażaczy i uraczyć nas nim miłośników mitów Samotnika z Providence.
Co tu mamy?
Zwykle z czytaniem wstępów czekam do momentu ukończenia opowiadań. Ale tutaj postanowiłem zaryzykować i ... dobrze wybrałem. Wstęp do antologii napisał nie kto inny jak S.T. Joshi. To chyba najbardziej dociekliwy znawca Lovecrafta, nie tylko jako pisarza, ale też jako człowieka. Joshi jest autorem obszernej biografii pisarza, opracowywał także jego korespondencję. Rzeczywiście zna Samotnika i jego twórczość od podszewki, ale nie jest jego bezkrytycznym fanem. Dlatego wstęp jest jednym z najsilniejszych punktów antologii - Joshi pisze o tym dlaczego opowieści o Mitach Cthulhu po Lovecrafcie nie mają sensu! Ostro krytykuje jego uczniów i kontynuatorów, zwracając uwagę na fakt, że Lovecraft pisał o marnej kondycji człowieka wobec nieodgadniętego kosmosu, a postacie z jego mitów były narzędziem by to pokazać. Kontynuatorzy natomiast stawiają na straszenie nas okropieństwami i szaleństwem, przesuwają więc punkt ciężkości z rozważań na temat samotności i małości człowieka w bezdusznym świecie w stronę makabry i groteski. We wstępie dowiadujemy się zatem, że .... ta antologia nie powinna powstać! Przewrotnie? Ciekawie!
Kogo i co czytamy?
Dobór autorów wart jest krótkiego komentarza - przede wszystkim zagraniczne nazwiska, ale na sam koniec tomiku mamy rodzimy akcent - Tomasz Drabarek, którego opowiadanie wygrało konkurs zorganizowany przez "Dobre Historie" i w ramach nagrody znalazło się w tomiku. Ale inne nazwiska też nie będą wielu czytelnikom obce, wystarczy wymienić Allana Moore'a (scenarzysta "League of extreme gentlemen" czy Grahama Mastertona (w Polsce szczególnie lubiany twórca takich klasyków jak "Manitou" czy "Ciało i krew"). Jak to w antologii - każdy autor zupełnie inaczej podchodzi do Mitów, inaczej nawiązuje do Lovecrafta. U jednego będzie to nazwa muzycznego zespołu przygrywającego w klubie, gdzie indziej pojawia się grupka kultystów, tajemnicza księga.... na klimat nie będziecie narzekać.
Jeśli miałbym polecić Wam coś w szczególności z tego tomiku to opowiadanie Alana Dean Fostera - "Wystąpił błąd krytyczny pod adresem" - czyli opowieść o tym co się stanie gdy mitologia Cthulhu spotka się z obecną cyfrową i zglobalizowaną rzeczywistością - na końcu recenzji znajdziecie fragment do odsłuchania. Ale dobrych opowiadań jest tam znacznie więcej.
Było słodko, będzie gorzko.
Bo czym byłaby recenzja bez krytyki? Niestety w tym tomiku jest do czego się przyczepić - po pierwsze tłumaczenie - nierzadko bywa bardzo toporne i zbyt dosłowne, a czasem nieostre. Druga sprawa to dobór tekstów, który jest dość nierówny. Szczególnie opowiadanie "W labiryncie Cthulhu" - jestem przekonany, że bez problemu udałoby się znaleźć lepszego kandydata do antologii, bo to zwyczajnie nudny tekst.
Jest też błąd w druku - powtórzenie sporego fragmentu opowiadania "Dziedziniec" wewnątrz tekstu "Pustkowia", które może zdziwić i wytrącić z rytmu czytania.. Ale ten zarzut potraktujcie z dystansem - nie przesadzajmy, chochliki w druku zdarzają się wszędzie.
Na podsumowanie.
Jednak podsumowując - to bardzo ciekawa antologia - zaczyna się od zniechęcania nas do czytania w ogóle, potem prezentuje bardzo zróżnicowane (nie tylko w treści ale i poziomie) opowiadania, których klamrą spinającą jest proza H.P. Lovecrafta. Tak jakby cały zbiór próbował zadać kłam tezie postawionej na początku przez Joshi'ego.
Mity Cthulhu oglądamy w wielu odsłonach i ze wszystkich niemal stron - spotykamy się z nimi w mrocznych pustkowiach Nowej Anglii, odnajdujemy je na Bliskim Wschodzie, czy wreszcie w cyberprzestrzeni. Moim zdaniem ta książka, choć nierówna, jest zdecydowanie warta uwagi i swojej ceny.
Można ją porównać do płyty zespołu muzycznego - nawet jeśli kilka piosenek się nie udało, to i tak są tu hity, dla których czas spędzony przy "Cieniach spoza czasu" nie będzie stracony.
Posłuchajcie fragmentu antologii!!!
A tutaj znajdziecie muzykę inspirowaną opowiadaniem - "Ia Ia Ia w sieci" - czyli jak mogłaby zabrzmieć cyfrowa inkantacja rodem z Mitów - Cthulhu ex machina!
11 stycznia 2013
Kraken odkryty!
To niesamowita wiadomość, o której usłyszycie i przeczytacie raczej w końcowych częściach serwisów informacyjnych, albo w rubrykach ze śmiesznymi nowinami. Ale dla nas, miłośników grozy, ma znaczenie kluczowe!
Filmowcy przygotowujący materiał japońskiej telewizji NHK oraz Discovery Channel sfilmowali jako pierwsi w historii żywy okaz kałamarnicy olbrzymiej. Do tej pory o istnieniu tego zwierzęcia mogliśmy się tylko dowiedzieć z legend, lub szczątków wyrzucanych na brzeg albo znajdowanych w brzuchach wielorybów.
Teraz jednak ludzie stanęli twarzą w twarz z prawdziwym krakenem, mitycznym przodkiem lovecraftowskiego Cthulhu!! Zobaczcie fragment.
Żeby go zobaczyć naukowcy zanurzali się małą łodzią podwodną na głębokość 630 m, zwabili przynętą i podążyli za nim aż na 900 m pod powierzchnią wody!
Zaobserwowany okaz ma około trzech metrów, a więc nie tak wiele jak jego krewniacy, szacuje się, że dorosły osobnik tego gatunku może mieć nawet 18 metrów. Do tego dochodzą macki, ogromne oczy oraz dziób i bestia z Mitów Cthulhu gotowa.
To pierwszy przypadek gdy stwór znany z mitów i legend starożytnych oraz europejskich marynarzy okazuje się prawdziwy. Mam nadzieję, że zainspiruje pisarzy, filmowców, muzyków do następnych ciekawych opowieści. Obawiam się tylko, czy wraz z jego odkryciem nie pojawią się ci, którzy będą chcieli na nie polować. Zawsze cieszyłem się, że są jeszcze nieodkryte rzeczy na naszej planecie, których człowiek nie zepsuł. Oby kraken nie padł naszą ofiarą...
Filmowcy przygotowujący materiał japońskiej telewizji NHK oraz Discovery Channel sfilmowali jako pierwsi w historii żywy okaz kałamarnicy olbrzymiej. Do tej pory o istnieniu tego zwierzęcia mogliśmy się tylko dowiedzieć z legend, lub szczątków wyrzucanych na brzeg albo znajdowanych w brzuchach wielorybów.
Teraz jednak ludzie stanęli twarzą w twarz z prawdziwym krakenem, mitycznym przodkiem lovecraftowskiego Cthulhu!! Zobaczcie fragment.
Żeby go zobaczyć naukowcy zanurzali się małą łodzią podwodną na głębokość 630 m, zwabili przynętą i podążyli za nim aż na 900 m pod powierzchnią wody!
Zaobserwowany okaz ma około trzech metrów, a więc nie tak wiele jak jego krewniacy, szacuje się, że dorosły osobnik tego gatunku może mieć nawet 18 metrów. Do tego dochodzą macki, ogromne oczy oraz dziób i bestia z Mitów Cthulhu gotowa.
To pierwszy przypadek gdy stwór znany z mitów i legend starożytnych oraz europejskich marynarzy okazuje się prawdziwy. Mam nadzieję, że zainspiruje pisarzy, filmowców, muzyków do następnych ciekawych opowieści. Obawiam się tylko, czy wraz z jego odkryciem nie pojawią się ci, którzy będą chcieli na nie polować. Zawsze cieszyłem się, że są jeszcze nieodkryte rzeczy na naszej planecie, których człowiek nie zepsuł. Oby kraken nie padł naszą ofiarą...
Subskrybuj:
Posty (Atom)